12. Moje 3 typy motywacji do pracy
Zdarzyła mi się ostatnio inspirująca rozmowa o motywacji pracowników. I pewnie przeszła by bez echa, gdyby nie fakt, że odbyła się na rynku w Toruniu (przy okazji zareklamuję ?Manekina? i ich niesamowite naleśniki). Ustaliliśmy tam, sporo upraszczając, że pracowników ? ze względu na ich stosunek do pracy ? można podzielić na trzy główne grupy.
Pierwsza grupa to ci, którym delikatnie mówiąc, nie bardzo chce się pracować. Robią to, co naprawdę muszą, czekają na wskazanie zadań przez szefa, a samą pracę traktują raczej jako zło konieczne, bez którego nie da się żyć. Ta grupa to jednak nie więcej niż 10-15% całości populacji. Różne mogą być przyczyny ich niechęci do pracy. Trudno mi uwierzyć, że takie negatywne nastawienie może być wyssane z mlekiem matki. Jako przyczyny upatrywałbym raczej złych doświadczeń w przeszłości, znużenia pracą, niezadowolenia pracownika (z otoczenia, stawianych mu celów czy choćby wynagrodzenia). Kwestią otwartą pozostaje pytanie ? czy da się to jeszcze naprawić. Wg mnie jest szansa na zmianę, ale w nowym miejscu pracy… Jeśli ktoś zna sposób na długoterminowe przywrócenie motywacji pracownikowi z tej grupy, to czekam na info.
Druga grupa, też licząca ok. 10-15% całości, to ci z drugiego końca skali. Sami z siebie są zmotywowani do pracy. Często ku zdziwieniu innych, podejmują się co rusz to nowych wyzwań, samodzielnie wymyślając część z nich. To ta grupa, której przedstawiciele mają spore zadatki na pracoholików. O ile coś (ktoś) ich nie powstrzyma, prawdopodobieństwo przekształcenia w ?nałogowca? jest bliskie 100%. Zastanawiając się nad przyczynami ich stosunku do pracy, byłbym skłonny postawić na: wrodzoną bądź wyuczoną sumienność/uczciwość oraz chęć osiągnięcia sukcesu i wykonania swojej roboty najlepiej jak się da.
Co ciekawe, w swoim życiu spotkałem sporo osób, które mogę zakwalifikować do tej grupy, a które przez wiele lat uczęszczały do szkół muzycznych. Jestem skłonny stwierdzić, że wieloletnia sumienna nauka gry na instrumencie wykształca w ludziach kilka cech bardzo przydatnych w pracy zawodowej.
Główne niebezpieczeństwo zdemotywowania takich pracowników leży w… złym szefie. Szefowie obawiający się, że podwładny będzie lepszy od niego, są już chyba na wymarciu, jednak niewiele mniejszym grzechem we współpracy z taką hiperaktywną osobą jest nie dawanie jej wystarczająco ambitnych zadań ? lub mówiąc kolokwialnie ? pozwalanie jej się nudzić.
I trzecia grupa, w której zawiera się cały środek, czyli pozostałe 70-80% populacji. Można powiedzieć, że to wyznawcy reguły ?złotego środka?, czyli po prostu normalni, przeciętni pracownicy. Równie często zmotywowani ?bardziej? co ?mniej?. Myślę, że w ich przypadku rola przełożonego jest największa ? można najwięcej osiągnąć nawet poprzez nieznaczne poprawienie motywacji tak dużej grupy pracowników.
Ja mam swój wlasny, troche inny podział ludzi pod kątem zawodowym. Natomiast nie pokusze sie o zgadywanie procentow :)
1. Tych, którym sie nic nie chce – nazywam Kartoflami (od Couch potatoes). Pasywnie czekaja az ktos im kaze cos zrobic. Marnosc i zniechecenie.
2. Caly środek – czyli normalni ludzie to grupa pt „nie wychylac się”
3. Drugi kraniec skali dzielę na
– uczestników wyścigu szczurów, ktorzy maja jak najlepsze szanse na pracoholików i spalenie się po 15 latach pracy.
– ludzi zorientowanych na DAWANIE, ktorzy są na tyle rozwinieci emocjonalnie i dowartosciowani, ze nie musza nikomu nic udowadniac, z nikim sie scigac – tylko daja swoje 100% i sprawia im to przyjemnosc.
Troche wiecej napisalem w artykule nt pisania listu motywacyjnego:
http://cv4you.com/en/6/2/cover-letter-please-take-your-clothes-off
—
Pozdrawiam i gratuluje bloga. Zaraz dodaje do RSS i czytam dalej :)
Hm, ta uwaga o (byłych) uczniach szkół muzycznych jest bardzo ciekawa. Nie jestem w tej sprawie bezstronny (sam skończyłem studia muzyczne), ale prawdą jest, że nawet leniwi uczniowie w takich szkołach muszą wyrobić w sobie dużo większe poczucie obowiązkowości i odpowiedzialności, niż w zwyczajnej szkole. Do tego dochodzą różne przydatne umiejętności, których nabywasz, występując regularnie publicznie, czy grając w orkiestrze lub zespole.Jeśli to kogoś będzie interesowało, mogę na TNOIKu opowiedzieć o tym więcej.
Pozdrawiam, bardzo fajny blog, już jest w moich zakładkach.
Adrian
[…] upatruję w słabej motywacji do pracy (było to zresztą poruszane jakiś czas temu – tutaj). Dla odmiany kwestia robienia sobie przerw, ich ilości czy sposobu wykorzystania tego czasu […]
Witam!
Wiem, że wpis już stary ale pomyślałem, że nie zaszkodzi się wypowiedzieć.
Chciałbym się odnieść do kwestii motywowania tych niezadowolonych.
Myślę, że w pierwszej kolejności należy sobie zadać pytanie, czy ten pracownik ma jakiś potencjał. Ten prawie zawsze jest. Koniec końców „leniwy pracownik” został kiedyś zatrudniony, czyli ktoś ocenił pozytywnie jego zdolności/wiedzę/doświadczenie etc. Jeśli więc stracił on motywację do pracy i działania to można go zaktywizować na bardzo wiele różnych sposobów. Myślę, że w dużej mierze o tym właśnie dziedzina HR mówi.
A jak go zmotywować… w pierwszej kolejności -> ROZMOWA. Często jedna to za mało. Trzeba go dopytywać, co jest, co słychać, czy wszystko gra. Często brak motywacji wynika z niezadowolenia. A jeśli wiemy co jest przyczyną niezadowolenia można łatwo coś z tym zrobić.
Można też np. dokonać oceny jego umiejętności i możliwości i zaproponować mu projekt rozwoju zawodowego. Czyli ew. szkolenia, możliwości awansu lub po prostu pracy na innym stanowisku wewnątrz firmy. Nowe otoczenie, nowe zajęcia zawsze działają pobudzająco.
Najważniejsze jest jednak odkryć dlaczego ta osoba nie ma motywacji czy jest po prostu leniwa. Co innego mówić generalnie o procentach ale co innego gdy mówimy o konkretnej osobie i jej konkretnych motywacjach. Nie ma złotej metody która zadziała ze wszystkimi.
No i jeszcze kwestia pracowników, którzy są leniwi od urodzenia. To jest naprawdę niski odsetek ludzi ale rzeczywiście z takimi przeważnie nie da się nic zrobić. I trzeba się ich wtedy pozbyć, bo będą jak rak zarażać innych, zdrowych pracowników swoją postawą. Nie należy jednak ulegać pokusie wrzucania ludzi do tego worka – jak pisałem, to są naprawdę nikłe przypadki i osobiście uważam, że wielu managerów nigdy nie spotkało takiego człowieka na swojej drodze. Jednak jeśli nie mogą poradzić sobie z sytuacją to chętnie oceniają go wtedy jako ogólnie niezdolnego do pracy. Ale to już inna historia :)
Pozdrowienia!