Temat właściwego pisania życiorysu jest nieskończony. Na blogu możecie już znaleźć parę wpisów w tej sprawie (choćby ?poradnik cz.1?), natomiast ostatnio przeglądane cv spowodowały, że będę mógł znowu zasnąć spokojnie dopiero gdy wyrzucę z siebie kilka uwag.
Moje uwagi skumulowały się tym razem wokół fotografii aplikantów, być może dlatego, że tym razem wymagania dotyczące doświadczenia zawodowego kandydatów były bardzo ściśle określone i mimo popełnionych przez większość błędów udało mi się w miarę szybko dojść do pożądanego, wąskiego grona zaproszonych na rozmowę.
Ale do rzeczy ? spośród przejrzanych aplikacji bardzo niewielki odsetek charakteryzował się akceptowalnym, profesjonalnym zdjęciem. Pozostała część może być podzielona na:
– styl retro ? nie wiedzieć czemu niektórzy myślą, że zdjęcie w kolorach sepia lub tonacji fioletowo-czarno-białej przedstawi ich lepiej niż tradycyjne
– imprezowe ? z wesela, przyjęcia urodzinowego i innych podobnych okazji; zwykle autor ma bardzo radosny wyraz twarzy ? uwaga oglądającego chcąc nie chcąc koncentruje się na pytaniu ?ile wypił przed zrobieniem fotki?? i ?co miał na celu wysyłając je do nas??
– grzebieniom śmierć ? bujna fryzura wskazująca na silną grzebieniofobię kandydata i cisnące się na usta pytanie ?artysta czy co??; występuje prawie wyłącznie u płci męskiej
– „ciemność widzę” ? zbyt ciemne zdjęcie powoduje, że patrząc na pierwszą stronę życiorysu w miejscu fotografii widzimy czarną, prostokątna plama z miejscowymi rozjaśnieniami, a dopiero po dłuższym przyjrzeniu powoli udaje się rozpoznać zarysy twarzy kandydata
– amator grafiki komputerowej ? można go rozpoznać po niesamowitym, absolutnie nierealistycznym zestawie kolorów obserwowanych na zdjęciu; niektórzy zabawę ograniczają do zmiany proporcji zdjęcia w samym Wordzie ? efekt jeszcze bardziej komiczny, a jeszcze inni zmieniają stopień kompresji pliku ze zdjęciem do takich rozmiarów, że w efekcie twarz znajduje się wewnątrz kilku skoncentrowanych na niej, różnokolorowych okręgów
– kelnerka ? użyłem formy żeńskiej, bo to domena pań; problem polega na zestawieniu stroju, który jest bardzo elegancki (i biały) ze zdjęciem czarno-białym; w efekcie kandydat do złudzenia przypomina starającego się o ww. pracę w restauracji.
– pustka ? czyli po prostu brak zdjęcia; w XXI wieku nie ma żadnych przeszkód technicznych, by zdjęcia nie dołączyć i spowodować, by cv przemówiło do czytającego ustami realnej osoby, spoglądającej z fotografii
Podsumowując, dobra rada dla aplikujących ? zainwestujcie w zdjęcie u dobrego fotografa. Nie musi to być zakład fotograficzny, często wystarczy kolega/koleżanka, która pasjonuje się fotografią i może zaaranżować sesję właśnie w celu stworzenia niepowtarzalnego, profesjonalnego zdjęcia do życiorysu.
Jeśli jednak ktoś bardzo chce lub musi zrobić zdjęcie do cv samodzielnie, polecam ciekawy tekst z serwisu? randkowego OKCupid pt. ?Don?t be ugly by accident? :)
Hmmm?Zgodze się z jedna rzecza w powyższym wpisie: zdjecie z imprezy bądź w roznowych wlosach nie swiadczy dobrze o kandydacie starającym się o prace w firmie o ?profesjonalnej/biznesowej? kulturze organizacji.
Sama jednak jestem za brakiem zdjęcia w CV. Innymi slowy, akurat popieram ?pustke?. Dlaczego?
W angielskim typie CV nie ma przewidzianego miejsca na zdjecie, ani na date urodzenia i z tego co czytalam ostatnio są plany wyeliminowania również nazwiska. Kazdemu kandydatowi ma być przypisany indywidualny numer na CV, tak by pracodawca miał szanse ocenic kandydata i zaprosić na rozmowę tylko na podstawie doświadczenia i wykształcenia, a nie na podstawie czynnikow demograficzno-spolecznych.
Numery identyfikacyjne to zaostrzenie polityki anty-dyskryminacyjnej do maksimum i być może jest to w jakims stopniu przesada. Warto jednak zauważyć istniejący problem dyskryminacji na rynku pracy, w tym również polskim rynku pracy.
Kasiu, wprowadziłaś ciekawy wątek: życiorys bez nazwiska. Wydaje mi się, że o ile to dotrze do Polski, to chyba długie lata upłyną.
Pytanie, czy kandydat którego nie znamy z nazwiska ani zdjęcia, na interview też będzie za jakąś kotarą i ze zmienionym głosem? Bo jeśli już się pokaże przedstawicielowi pracodawcy, to jednak – z punktu widzenia ewentualnej dyskryminacji – mamy do czynienia z sytuacją podobną do zamieszczenia zdjęcia w cv, tylko jakiś czas później.
Ja jestem za zdjęciem w CV, bo zwykle jest tak że po etapie selekcji CV przychodzi spotkanie i kto ma dyskryminować, ten będzie – anyway. Zdjęcie jest jeszcze jedną szansą na pokazanie (lub nie) swojego profesjonalizmu. Im wcześniej – tym lepiej.
Dyskryminacja na rynku pracy… masz na myśli dyskryminację pracodawców przez pracowników – czyli np. wynoszenie papieru do drukarki do domu, okradanie ze sprzętu biurowego, niską efektywność w czasie pracy, załatwianie spraw prywatnych przez telefon, spędzanie dni na internecie – tak?
Trochę się nabijam oczywiście, ale też nie do końca. Jeśli chcesz pracować na kogoś (czyli – być zatrudnionym), to najlepszą metodą jest rozwój swoich kompetencji, umiejętności. To o czym pisze Godin w Linchpin. Wtedy – jeśli pojawia się dyskryminacja – strata pracodawcy, szukasz innej pracy.
Poczucie dyskryminacji może być też bardzo konstruktywne – myślę że powstała przez to niejedna dobra firma, bo założycielka / założyciele nie czuli się dobrze w roli pracownika. Zatem wszystko ma swoje dobre i złe strony ;)
pozdrawiam.
To jeszcze dodając do tematu dyskryminowania pracodawców ;), z dzisiejszych wiadomości HRNews.pl:
Polscy pracownicy to wyjątkowi lenie
Polacy plasują się w światowej czołówce pod względem ilości czasu spędzanego w pracy. Jednocześnie są na samym końcu zestawienia dotyczącego produktywności.
Jak wynika z raportu OECD, skupiającej 34 najbardziej rozwinięte państwa świata, Polacy spędzają w pracy średnio 2015 godzin rocznie, o prawie 400 godzin więcej, niż wynosi średnia dla wszystkich państw OECD. Wynik ten zapewnia Polsce drugie miejsce. Więcej pracują tylko mieszkańcy Korei Południowej. W innym raporcie OECD porównuje produktywność pracowników w poszczególnych krajach. W tym zestawieniu Polska plasuje się na przedostatnim miejscu, wyprzedzając tylko Meksyk. Jak się okazuje, najlepsi Luksemburczycy są od Polaków kilka razy bardziej wydajni.
Socjolodzy tłumaczą służbowe lenistwo mentalnością zakodowaną w genach od czasów komunizmu, specjaliści od biznesu narzekają natomiast na bardzo złą organizację pracy, która sprzyja lenistwu. Powszechne jest załatwianie w godzinach pracy prywatnych spraw oraz robienie licznych przerw na plotki i papierosa. Jednak największą zmorą pracodawców, zarówno w Polsce, jaki na świecie, jest tzw. cyberslacking, czyli wykorzystywanie Internetu do celów innych niż służbowe.
@Pawel: Zyciorys bez nazwiska to narzedzie, ktore ma za zadanie wyeliminowac dyskryminacje w pierwszym kontakcie z pracodawca i zwiekszyc prawdopodobienstwo, ze dany kandydat (nawet bedac kobieta) bedzie mial wieksze prawdopodobienstwo zaprezentowac swoje umiejetnosci juz na spotkaniu i byc moze przekonac pracodawce do swoich komentencji.
@Michal: to prawda zachowania anty-produktywne to norma w Polsce. Wynoszenie papieru do ksero to echo istnienia panstwowych zakladow pracy, gdzie wszystko bylo panstwowe czyli 'niczyje’. Teraz ludziom tez sie wydaje, ze papier do ksero jest niczyj.Tak czy owak, uwazam, ze to nie jest argument bezposrednio kontrujacy dyskryminacje. (Czy zachowania anty-produktywne sa w jakikolwiek sposob skorelowane z rasa badz plcia?)
Kasia, nie chce wywoływać burzy, ale dla mnie napisanie „dany kandydat (nawet bedac kobieta)” jest wlasnie dyskryminacja. Ale moze dlatego ze pracujac jako rekruter nigdy nie patrzylem na plec kandydatow, przede wszystkim bylo trudno znaleźć dobrych ludzi do pracy i tak pewno jest i dzisiaj. A płeć – każda ma swoje zalety. ;)
To stwierdzenie mialo raczej zabarwienie ironiczne niz faktyczne. Tak czy owak, moj pierwszy komentarz mial po prostu zwrocic uwage na fakt, ze praktyki dyskryminacji sa na rynkach zachodnich pietnowane i poczynione zostaly kroki w kierunku profilaktyki.
Wierze, ze wiekszosc pracodawcow na polskim rynku pracy ich nie stosuje, ale wiem tez, ze istnieja tacy, ktorzy stosuja, a takie cos po prostu nie powinno miec miejsca (tak samo jak zachowania anty-produktywne!)
:-)
Właśnie czytam książkę („Wait”), w której znajduje się ciekawy rozdział dotyczący podświadomego (natychmiastowego) podejmowania decyzji (rozdział dotyczy idei „thin slicing”). Akapit, do którego chcę się odnieść dotyczy oceniania zdjęć właśnie… Z cytowanych w książce badań wynika, że: a/ zdjęcie atrakcyjnego mężczyzny w CV zwiększa jego szanse na spotkanie rekrutacyjne, b/ zdjęcie atrakcyjnej kobiety zmniejsza (tak właśnie!) jej szansę na takie spotkanie. I to nie są decyzje, które podejmujemy świadomie… Analogicznym przykładem (choć znacznie skrajniejszym) jest inne traktowanie przez lekarzy w Stanach Zjednoczonych osób czarnoskórych i białych. Ponownie – istnieje ścisła korelacja między decyzjami dotyczącymi terapii oraz koloru skóry pacjenta. Drogą do przeciwdziałania takim podświadomym decyzjom jest… uświadomienie sobie, że taki mechanizm podejmowania decyzji w nas istnieje, oraz że jesteśmy nań podatni. Dzięki temu możemy go korygować bazując na racjonalniejszych mechanizmach…
Jeśli więc wierzyć tym badaniom to należałoby sugerować umieszczanie zdjęć w CV tylko atrakcyjnym mężczyznom… Bo reszta na tym może stracić…
Zdjęcie do CV to kwestia poszperania w internecie, wykonani telefonu i jesteś umówiony na szybką sesję zdjęciową. Jest to pewnego rodzaju inwestycja :)
„? grzebieniom śmierć ? bujna fryzura wskazująca na silną grzebieniofobię kandydata i cisnące się na usta pytanie ?artysta czy co??; występuje prawie wyłącznie u płci męskiej”
Niepoważne podejście w branży HR’u. Typowa ocena po wyglądzie. Na moje nieszczęście takie osoby kiedyś pracowały zdobywając dla mnie „wyjątkowych kandydatów”, odrzucając ludzi którzy jak się okazało mogli wnieść więcej dla organizacji.
Jak profesjonalista może oceniać wartość kandydata po fryzurze. Branża HR wymaga „ucywilizowania” i pokory.
„? pustka ? czyli po prostu brak zdjęcia; w XXI wieku nie ma żadnych przeszkód technicznych, by zdjęcia nie dołączyć i spowodować, by cv przemówiło do czytającego ustami realnej osoby, spoglądającej z fotografii”
Ta pustka zaczyna być przeze mnie preferowana. Zdjęcie to nieprofesjonalny element dokumentu. Szukając profesjonalisty nie obchodzi mnie jak wygląda, ma przynieść wartość dodaną dla firmy tyle.
Kompleksy HR-owców na bok. Zauważam że coraz więcej osób w branży patrzy na ręce własnie działowi hr’u. Można skorzystać zawsze z outsorcingu firm zagranicznych, ale to powoduje pewne problemy i wyższe koszty.