HR ma znaczenie - HR, kultura, efektywność osobista, zespołowa, organizacyjna. Praca i kariera. O tym jest ten blog.
  • Strona główna
  • Wywiady i artykuły
  • O autorze
  • Kontakt (i współpraca)
Strona główna
Wywiady i artykuły
O autorze
Kontakt (i współpraca)
HR ma znaczenie - HR, kultura, efektywność osobista, zespołowa, organizacyjna. Praca i kariera. O tym jest ten blog.
  • Strona główna
  • Wywiady i artykuły
  • O autorze
  • Kontakt (i współpraca)
Książki
Książki

222. Patrzysz w górę, czy w dół?

4 stycznia 2019 Michał Zaborek Brak komentarzy

To nie będzie typowy wpis, ale patrząc na ostatnią częstotliwość mojego pisania, to fajnie że w ogóle jest. ;-)

Trafiłem na interesujący klip zachęcający do przeczytania książki. Filmik na pierwszy rzut oka irytujący, zrobiony dość niezdarnie. Niemniej jednak, zachęcam do poświęcenia 2 minut i 43 sekund. Film opowiada o jednym, niezwykle ciekawym pytaniu, które czasami sobie zadajemy wewnętrznie – gdy rozmawiamy z ludźmi oraz o tym samym pytaniu, którego sami sobie nie zadajemy, w innych, choć podobnych sytuacjach. Brzmi intrygująco i tak, że trochę nie wiadomo o co chodzi? I bardzo dobrze. Po kilku dniach od obejrzenia książkę zamówiłem, choć jej tytuł jest dość przerażający ;-). Filmik poniżej.

The Cure for Village Idiot
Udostępnij:
Książki

218. Na arenie biznesu. Z życia coacha i szkoleniowca.

12 grudnia 2017 Michał Zaborek 1 komentarz

Żyję w świecie w którym każdy był, jest, albo co najmniej przez jeden moment chciał być coachem. No prawe każdy. Żartuję czasem, że na polskim rynku jest więcej coachów niż coachee (czyli coachowanych). Na jakie stanowisko nie rekrutowałem, z kim z szeroko rozumianej branży rozwojowej nie rozmawiałem, coaching się pojawiał i niejednokrotnie, jak bumerang, wracał.

Nie jest niczym niezwykłym dzisiaj, że 20-kilkuletni absolwent uczelni, czy specjalista z kilkuletnim stażem zawodowym jest coachem i głośno o tym mówi. Coaching zawitał pod strzechy, do firm, korporacji, na studia podyplomowe, na kursy. Stało się to przez ostatnie kilkanaście lat, to wcale nie proces nowy, ale być może jesteśmy w momencie jakiegoś apogeum.

Zupełnie nie chcę tego oceniać, mam bardzo dobre zdanie o tej formie rozwoju. Piszę o tym dlatego, że na naszym rynku pojawiła się książka, która opisuje i prezentuje relacją z pierwszej ręki to, czym jest zawód coacha i trenera. Mam na myśli książkę “Na arenie biznesu. Z życia coacha i szkoleniowca”. Jej autorką jest opisywana na łamach mego bloga Łada Drozda, z którą mam przyjemność współpracować zawodowo. Łada jest autorką audycji na temat emocji – linki do poszczególnych odcinków spotkań ze słuchaczami znajdziesz na jej blogu.

W książce nie znajdziesz modeli, teorii, weryfikowanych hipotez. Jest za to mnóstwo praktyki, przykładów, historii sukcesów. Są także historie porażek w roli coacha i trenera – co w tego typu publikacjach, zwłaszcza tak osobistych, zdarza się niezwykle rzadko. Dają one dodatkową, doskonałą perspektywę na specyfikę obu zawodów. Dużo jest w tej publikacji przemyśleń o sensie pracy w biznesie rozwoju ludzi, o tym z czym mierzą się trenerzy i coachowie.

To jest pozycja wielowymiarowa, w której wiele perspektyw – osobistych, firmowych, rynkowych, co rusz się przenika, tworząc ciekawy obraz profesji i jej miejsca w dzisiejszym biznesie. W książce znajdziesz jasną odpowiedź czym coaching jest, czym nie jest i czym czasem próbuje być – biorąc pod uwagę potrzeby klientów i zapędy coachów. Wiele to wyjaśnia, zwłaszcza dla tych, którzy tę formę rozwoju znają tylko ze słyszenia.

“Na arenie biznesu” to także książka o tym jak wyglądał rynek szkoleń od jego powstawania w latach 90 do dzisiaj. O tym, jak zmieniali się klienci, trenerzy, oczekiwania i praktyki. To niezwykle ciekawa podróż.

Zatem… zwłaszcza jeśli jesteś 20-parolatką i zastanawiasz się czy bycie coachem i trenerem to może być Twój pomysł na życie – polecam gorąco. :-)

Udostępnij:
Efektywność indywidualna•Książki

205. Cal Newport. Wytężona praca.

9 maja 2016 Michał Zaborek 5 komentarzy

Jeśli pracujesz w otwartym biurze (czyli open-space), otrzymujesz (i piszesz) codziennie dziesiątki maili, a do tego masz włączone komunikatory i serwisy społecznościowe (typu Skype, Facebook czy Twitter), to prawie na pewno wykonujesz pracę, która nie przynosi spektakularnych efektów i nie daje takich efektów, jak dawać by mogła…

…gdybyś tylko nauczyła się pracować w sposób opisany w doskonałej książce Cala Newporta, pt. Deep work. :-)

Opisane wyżej trzy zjawiska to zmory dzisiejszych pracowników wiedzy, które skutecznie eliminują produktywność i szatkują uwagę (i przy okazji nasz mózg) na sieczkę, poprzez nagromadzenie dystraktorów, czyli rozpraszaczy.

Deep Work okladka

Cal Newport to znany bloger, profesor akademicki i autor książek, m. in. o tym, jak stać się doskonałym studentem z bardzo dobrymi wynikami – polecam na prezent, jeśli macie kogoś w wieku szkolnym/studenckim.

Deep work poświęcona jest pracy zawodowej i temu, jakie praca może przynosić (lub nie) efekty, w zależności od podejmowanych strategii.

Deep work (którą tu nazywam wytężoną pracą albo głęboką pracą), to sposób pracy podejmowanej w odizolowaniu od dystraktorów, która pcha nas na granice naszych możliwości i dzięki której tworzymy nową jakość, rozwijają się nasze kompetencje, a jej rezultatem jest powstanie trudnych do skopiowania produktów. Innymi słowy, jest to wysokiej jakości działanie, które przynosi duże, bardzo dobre, konkretne i trudne do powielenia efekty. Efekty, które decydują o powodzeniu w miejscu pracy, życiu, karierze, itd. – wyróżniając nas z tłumu.

Cal Newport udowadnia, że głęboka praca stawać się będzie coraz rzadziej spotykana i przez to, coraz bardziej ceniona. Potwierdzają to od wielu lat rynki, poszukując talentów (stąd m. in. znana w świecie HR fraza wojny o talenty). Dodatkowo, wytężona praca daje szanse na generowanie uczucia flow (patrz prace Mihály Csíkszentmihályi), który to stan uwalnia poczucie szczęścia.

W każdej organizacji jest wiele miejsc, w których praca składa się z: siedzenia przy laptopie, pisania maili, odpowiadania na maile oraz ze spotkań. Dzień, zadania, przebieg pracy staje się podobny, niezależnie od branży i naszej specjalizacji. Coraz więcej jest rozpraszaczy i coraz trudniej się skupić. Tymczasem w nowej ekonomii (czyli teraz) przewagę na rynku mają 3 grupy: ci, którzy potrafią dobrze i kreatywnie pracować z maszynami, ci, którzy są najlepsi w swoich dziedzinach oraz ci, którzy mają kapitał / dostęp do kapitału. Droga do dwóch pierwszych grup, zwłaszcza do drugiej – wiedzie właśnie poprzez wytężoną pracę, która generuje realne, trudne do podrobienia efekty.

Miarodajne i wartościowe efekty osiąga się zatem według następującego równania:

Praca wysokiej jakości = (czas poświęcony na nią) x (siła koncentracji)

Są pewne wyjątki od tego podejścia – np. członkowie zarządu, prezesi są często bardziej maszynkami do podejmowania decyzji, choć nie bez znaczenia jest ich zdolność do generowania wartościowych efektów pracy – choćby przy budowaniu strategii, kreowaniu wizji i kierunków zmian.

Tymczasem systemy, a zatem organizacje i ludzie dążą do minimalizacji oporu. W biznesie, bez jasnej informacji zwrotnej na temat wpływu różnych zachowań na wyniki firmy, będziemy dryfować w kierunku zachowań, które są najłatwiejsze w danej chwili. Dla wielu będzie to właśnie pisanie e-maili i spotkania, dodając w wolnych chwilach przerzucanie naszej uwagi, klawiszem “Alt+Tab”, na innych “pracujących”, którzy od czasu do czasu (czyli po kilkadziesiąt razy dziennie) wchodzą na Facebooka…

Podobnie dzieje się w tak zwanych “projektach”, zwłaszcza tych międzydziałowych. Spotkania projektowe stają się substytutem pracy (nad projektem) – i to właśnie tam odbywa się powolny postęp w danym temacie. Dzieje się tak, zwłaszcza wtedy, gdy spotkania są regularne – i wszyscy przychodzą “na betona” – czyli bez przygotowania oraz dodatkowo mają bardzo wiele do powiedzenia na każdy temat, niezależnie od poziomu wiedzy w danej dziedzinie.
Pracownicy wiedzy dążą do coraz wyraźniejszej “zajętości”, ponieważ w wielu organizacjach brakuje im sposobów na zademonstrowanie swojej wartości dla firmy – powstaje kultura, w której im bardziej jesteś zajęty, tym lepiej. Jest to jeszcze bardziej wzmacniane poprzez przełożonych – natychmiastowe odpowiadanie na maile staje się synonimem “dobrego pracownika”, podczas gdy brak szybkiej reakcji, podobnie jak brak naszej obecności na Facebooku, rodzi podejrzenia.

A propos FB – paradygmat tam panujący jest często taki: ja dam Ci lajka, Ty dasz mi lajka. Daje to nam wspólnie, poczucie, że jesteśmy ważni, z uwagą osiąganą bez dużego wysiłku. Tymczasem wartość tej uwagi (nie mówiąc o produkcie), jest bliska zera. Lajkowanie i sprawdzanie nowych wiadomości i polubień uwalania hormony szczęścia, bez względu na jakość tego, co jest powodem zainteresowania w danej chwili… Warto pamiętać, że Facebook jest produktem nastawionym na zarabianie pieniędzy, w oparciu o Twoją uwagę, dane osobowe, preferencje i treści, które umieszczasz. Nie nawołuję do zniknięcia z FB, ale sięganie do niego co chwilę, ma też swoją cenę, choćby w postaci coraz większej trudności z koncentracją.

Druga część książki Deep Work koncentruje się na tym jak pracować. Opisywane są sprawdzone sugestie odnośnie planowania i wykonywania wytężonej pracy, tak aby stała się ona rutyną, biorąc pod uwagę, że każdy z nas ma ograniczone zasoby silnej woli. Ważnym elementem jest tu świadomość, że wytężona praca daje efekty, tylko wtedy, jeśli poświęca się na nią odpowiednio dużo czasu. Co ważne, metody pracy proponowane przez Newporta mają prowadzić do mniejszej ilości godzin poświęconych na pracę, w ogóle. Sam autor jest tego przykładem, osiągając niezwykłą produktywność (mierzoną postępem w pracy naukowej, opublikowanymi artykułami, książkami, zrealizowanymi projektami), przy trzymaniu się żelaznej zasady, że nigdy nie pracuje po 17. Regularność i czas na odpoczynek są równie ważne, jak to w jaki sposób pracujesz – gdy już pracujesz.

Pozytywne w tym wszystkim jest to, że koncentrację i sposób pracy proponowany przez Newporta można rozwijać. Jak? O tym już w książce ;-)

p.s.

Wywiad na temat książki z autorem – tutaj.

Udostępnij:
Książki

181. Pieniądze, które dają szczęście

12 maja 2014 Michał Zaborek 3 komentarze
Przeczytałem książkę Happy Money, autorstwa E. Dunn oraz M. Nortona. Traktuje ona o tym, o czym nie uczymy się kompletnie w szkole i zwykle w domu. Heh, nie o HR. O pieniądzach. I o szczęściu.

Happy Money to opowieść o tym jak wydawać, aby zwiększyć poziom zadowolenia z życia. Nie jest to poradnik, choć całość podzielona jest na pięć głównych części, które odnoszą się do wniosków na temat tego “jak wydawać”. Konkluzje, oparte są na badaniach i to jest na pewno mocna strona tytułu – autorzy nie snują własnych halucyno-przemyśleń, ale wnioskują z dziesiątek poważnych prac naukowych.
happy money
Oto pięć kluczowych wniosków.

1. Kupuj doświadczenia
  • Nie ma dowodów świadczących o tym, że kupienie nowego i/lub większego domu daje więcej szczęścia. Co prawda mając nowe i lepsze lokum podnosi się satysfakcja z domu / mieszkania, ale poziom szczęścia, już nie. Podobnie jest z samochodami, nie ma korelacji pomiędzy wartością samochodu a odczuwaną przyjemnością jego prowadzenia.
  • Większy poziom odczuwanego szczęścia jest skorelowany z wydatkami na wypoczynek i przyjemności, niż na kupowanie rzeczy. Jest tak prawdopodobnie, bo doświadczenia łączą się z tym, że jesteśmy w kontakcie z innymi ludźmi. Rzeczy – już niekoniecznie. Rzeczy dają nam szczęście… dopóki nie okaże się, że jest nowa, lepsza wersja tego co mamy (nowy iPhone! ;-)).
  • Wydając konkretną sumę, masz szanse na większy wpływ na swoje zadowolenie, jeśli:
    • doświadczasz czegoś z innymi,
    • bierzesz udział w czymś, co można potem nazwać “historią” i o czym możesz opowiadać, jako ciekawe doświadczenie,
    • doświadczenie jest mocno związane z tym, za kogo się uważasz, albo kim chcesz być,
    • doświadczenie ma charakter jakiejś wyjątkowości, limitowanej możliwości doświadczania danej rzeczy (czyli jest go mało, nie jest powszechne, jak np. przejazd autobusem do pracy).
2. Zafunduj sobie coś przyjemnego
  • Ciekawą prawidłowością jest to, że jadąc na wakacje zdarza nam się zwiedzać jak szaleni dane miasto, tymczasem, nasze własne / to do którego mamy najbliżej jest zwykle nie-wyeksplorowane. To powtarzająca się prawidłowość, która dotyczy i mnie. Jest na to wytłumaczenie: kiedy coś jest dostępne w trybie ciągłym i nieprzerwanym, traci na swojej atrakcyjności. Zatem nie odwiedzamy atrakcji, które mamy pod nosem, a które mogą być takim samym źródłem szczęścia, jak te w odległych miejscach.
3. Kup sobie czas
  • Ludzie zamożni (średnio) nie spędzają czasu w sposób bardziej przyjemny, jako że (średnio) są bardziej napięci, zestresowani i spędzają więcej czasu na aktywnościach takich jak praca, dojazdy do pracy, męczące zakupy.
  • Niezależnie od tego, czy zadania, które wykonujemy są bardziej lub mniej lubiane, ludzie są najbardziej szczęśliwi, gdy są na nich skoncentrowani (tu prztyczek do multitaskingu oraz potwierdzenie tego, o czym mówi Mihály Csíkszentmihályi w swojej koncepcji FLOW).
  • 15 minutowy spacer na dworze poprawia samopoczucie znacznie lepiej, niż aktywność fizyczna w pomieszczeniu.
  • Ludzie doświadczają najlepszego humoru, gdy spędzają czas z rodziną i przyjaciółmi. Jedna z najbardziej szczęsno-gennych aktywności, to zabawa z dziećmi.
4. Zapłać teraz, zużyj potem
  • Więcej szczęścia przynosi zasada: zapłać teraz, skonsumuj później. To dokładnie odwrotnie niż funkcjonowanie większości z nas, kart kredytowych, kredytów, etc. Jesteśmy zachęcani do schematu kup teraz – zapłać potem. Tymczasem oczekiwanie na coś (przyjemnego), co ma nadejść jest źródłem bardzo dużej ilości szczęścia i zadowolenia, znacznie większym, niż coś, co dzieje się natychmiast (i jeszcze potem przykra część, czyli płacenie, jest odroczona w czasie).
5. Inwestuj w innych
  • Wydanie nawet niewielkich sum na innych, skutkuje lepszym samopoczuciem. Możesz zwiększyć poziom szczęścia, jeśli pomagasz komuś, kogo znasz, a jeśli dodatkowo wiąże się to z robieniem czegoś z ludźmi, których lubisz, to już jest bingo. Według badania Uniwersytetu North Carolina, ludzie, którzy zgadzają się ze stwierdzeniem “czuję, żę moja praca ma pozytywny wpływ na życie innych ludzi” są mniej narażeni na emocjonalne wypalenie w pracy.
Happy Money. 26 stron przypisów (!). Przed nimi 157 stron czytania w formie snucia opowieści, i jak wspomniałem, na szczęście, nie w formie poradnika. Szybkie, fajne, sexi.

Udostępnij:
Książki•Psychologia

180. “Wait” – czyli sztuka odkładania spraw na później

23 marca 2014 Marek Hyla Brak komentarzy

1393232753_wait-the-useful-art-of-procrastinationTo ja dzisiaj też o ciekawej książce, autorstwa Franka Partnoya, który rozprawia się w niej ze złym odium, jakie ciąży na odwlekaniu realizacji zadań.

Książka dotyka zagadnienia wstrzymywania się z działaniem z wielu perspektyw.

Pierwszą z nich jest świat sportu (który analizowany jest głównie z perspektywy gry najlepszych na świecie tenisistów), gdzie na podjęcie decyzji dotyczących konkretnych działań są ułamki sekund. Ci najlepsi odwlekają tę decyzję do ostatnich milisekund – dzięki temu podejmują ją mając znacznie więcej danych niż gdyby podjęli ją nieco wcześniej. Oczywiście – warunkiem aby było to możliwe jest doskonałe wyszkolenie techniczne takiego zawodnika pozwalające na egzekucję decyzji w czasie minimalnie krótkim, znacznie krótszym niż przeciwnik.

Kolejnym jest przestrzeń osób, które muszą w skończonym czasie podjąć krytyczne decyzje – np. strażacy, lub wojskowi władni by w sytuacji zagrożenia “nacisnąć przycisk”. Przykładem tej grupy są też szachiści grający symultany. Zwykle takie osoby mają na podjęcie decyzji  już nie ułamki, ale całe sekundy. Wiele badań, na które powołuje się książka, wskazuje, że decyzje te nie są podejmowane w oparciu o jakieś analizy lub przemyślenia (nawet te najkrótsze i błyskawiczne), lecz wyłącznie w oparciu o doświadczenie, które skutkuje instynktownym, automatycznym działaniem. Działanie to, podobnie jak w poprzednim przykładzie sportowców, jest również podejmowane w ostatnim momencie, w którym powinno być podjęte. Czasami zaś – nie jest podejmowane w ogóle. Miarą eksperctwa osoby w tej roli, jest bowiem maksymalne przeciąganie decyzji, którą może być również nie podjęcie żadnych działań. Ciekawym przykładem podanym w książce było rozterka dowódcy ogniowego na jednym z okrętów amerykańskich, który w sytuacji zagrożenia (zbliżający się, niezidentyfikowany i nieodpowiadający na wywołania samolot w gorącej strefie) nie zrobił nic, dzięki czemu nie zestrzelił samolotu rejsowego bodajże irańskich linii lotniczych.

Ciekawym rozdziałem jest rozdział opisujący działania w jeszcze dłuższej perspektywie. Tu autor analizuje kilka przypadków związanych z… przepraszaniem za coś. Analizowane są głównie duże “wpadki” osób publicznych, które w różnych interwałach i z różnym skutkiem przepraszały za nie. Konkluzja jest taka: jest ścisła korelacja między satysfakcją przepraszanej osoby, a czasem, w którym przeprosiny zostały dokonane – im później (ale nie za późno!) tym lepiej…

Po mniej więcej połowie książki (niezwykle ciekawej, ale, nie mającej wiele bezpośrednich odniesień do praktyki biznesowej) przychodzi czas na “procrastination” – czyli właśnie “odkładanie spraw na później”. Chyba każdy z nas to zna – wiem, że mam coś do zrobienia, jest na szczycie listy priorytetów, ale… tak jakoś dziwny trafem odkładam to zadanie zajmując się innymi. Tu podzielę się z Wami tylko szeregiem myśli, bo ubranie ich w jakąś zgrabną całość sprawiłoby, że musiałbym przepisać pół książki…

Myśl 1: poczucie winy związane z odwlekaniem to czynnik kulturowy, który pojawił się wśród ludzi gdzieś w okolicy XVIII wieku; wcześniej wcale nie było to piętnowane, a momentami nawet uznawane za cnotę.

Myśl 2: ludzie zwykle podejmują złe decyzje krótkookresowe nawet jeśli doskonale znają długookresowe, negatywne konsekwencje tychże (palacze, osoby, które nie odkładają na emeryturę – to tylko drobne przykłady). Związane jest to z naturalnym dla każdego z nas dyskontowaniem korzyści oraz ryzyka. Generalnie, jako ludzie, jesteśmy niecierpliwi podejmując decyzję, które dają nam korzyści krótkookresowo. W tym zakresie jesteśmy podobni do zwierząt – z tą różnicą, że zwierzęta operują w znacznie krótszych interwałach (np. eksperymenty na gołębiach pokazują dokładnie tę samą zależność tyle, że dyskontowanie korzyści przeliczane jest w mózgach gołębi przez minuty, a nie, jak u nas, przez miesiące).

Myśl 3: ludzie z wysokimi krótkookresowymi stopami dyskontowymi (czyli osoby, które skrajnie mocno doceniają “tu i teraz” zamiast przyszłości – przykładowo taka osoba może woleć dziś dostać 100 złotych, niż za miesiąc 200 złotych) znacznie częściej są mniej szczęśliwe i w mniejszym stopniu mają szansę na sukces. Badania pokazują, że są bardziej otyłe, mają więcej długów, mniej zarabiają, więcej piją i palą, mniej ćwiczą, pracują na gorzej płatnych stanowiskach, częściej się rozwodzą. Kto ma z reguły wysoką, krótkookresową stopę dyskontową? … dzieci… Wolą teraz zjeść jedną kostkę czekolady, niż za 10 minut dostać 2…

Myśl 4: kiedy odkładamy coś na później, to znaczy, że tego nie robimy. No tak, ale w każdej chwili czegoś nie robimy… Prawda jest taka, że robiąc coś zawsze odkładamy w czasie pracę nad czymś innym. I trudno nazywać to zwłoką… Sztuką jest odkładać sprawy na później we właściwy sposób. Tu, oprócz wielu różnych ciekawych sugestii autor powołuje się na książkę: “The Checklist Manifesto – how to get things right“, po którą pewnie trzeba będzie kiedyś (ahhhh, to odkładanie spraw na później…) sięgnąć.

Myśl 5: Technika, która (podobno…) się sprawdza… Jeśli masz listę zadań do wykonania posortowaną według priorytetów i coś jest od dłuższego czasu na szczycie tej listy nie mogąc doczekać się realizacji, to dopisz na samą górę ze dwa, lub trzy zadania o jeszcze wyższym priorytecie. Będzie Ci łatwiej zabrać się za to, które spadło nieco niżej…

Myśl 6: wydaje Ci się, że pracujesz coraz więcej i coraz ciężej? Że Twoi rodzice mieli fajnie – pracowali mniej, na większym luzie? Na większym luzie – być może tak, ale nie dlatego, że mniej, lecz dlatego, że pracowali w innych warunkach i mieli inny obraz pracy w swojej głowie. Badania pokazują, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat pracy jest tyle samo (a ostatnimi laty – nawet mniej). Rośnie jednak (z różnych powodów – technologii, imperatywu bycia ciągle w kontakcie, rosnącego wyzwania jakim jest dojazd do pracy, etc.) poczucie przepracowania nie mające wiele wspólnego z rzeczywistą liczbą godzin pracy…

Jeśli się głębiej zastanowić to książka ta traktuje o byciu ekspertem, profesjonalistą. Podsumować tę myśl można cytatem: “If you are an expert you can tap your unconscious and do the right thing. You don’t panic. You don’t react too quickly or too slowly. You are making a confident decision based on experience and expertise. […] Time naturally stretches before you, and you don’t think about it. You just know.”

W książce poruszonych jest dodatkowo wiele dodatkowych, ciekawych wątków. Przykładowo – omawiana jest idea thin slicingu, czyli budowania osądów w oparciu o “migawkowe” informacje. Albo omawiane jest podświadome szufladkowanie ludzi – tu opisane w oparciu o nieuświadomiony rasizm zbadany w grupie lekarzy, którzy zupełnie inaczej projektowali terapię wobec osób białych i czarnych. Co ciekawe – uświadomienie im tego, że są nieuświadomionymi rasistami sprawiało, że to nierówne traktowanie znikało.

Generalnie – bardzo polecam. Taka trochę nieuporządkowana jest ta publikacja, dotykając wielu zagadnień i krążąc wokół tematu nazwanego “Wait“. Mimo tego przeczytanie jej było jednak dla mnie bardzo interesującą, intelektualną przygodą.

Udostępnij:
Page 1 of 71234»...Last »

Info o nowych wpisach

https://www.facebook.com/HR-ma-znaczenie-139469166081408/

O mnie


Nazywam się Michał Zaborek i od czasu do czasu piszę tu o trendach, biznesie, rozwoju ludzi, kulturze organizacyjnej, efektywności firm, zespołów i jednostek, o pracy i karierze. Zawodowo pełnię funkcję prezesa zarządu House of Skills, czołowej polskiej firmy doradczo szkoleniowej. To o czym tu pisze, w znakomitej większości po prostu mnie interesuje. :)

Archiwum bloga

Kategorie

  • Badania (32)
  • Bez kategorii (8)
  • Ciekawe firmy (2)
  • Ciekawe miejsca (38)
  • E-learning (8)
  • Edukacja (20)
  • Efektywność indywidualna (48)
  • HR (62)
  • Humor (7)
  • Inne (32)
  • Innowacyjność (17)
  • Kariera (14)
  • Książki (33)
  • Kultura (11)
  • Marketing (7)
  • Prezentacje (13)
  • Psychologia (12)
  • Sprzedaż (3)
  • Travels (3)
  • Trendy (65)
  • Wywiady (16)
  • Zarządzanie ludźmi (18)
  • Zespoły i praca zespołowa (22)

!Linki polskie

  • Aksamitna Arena
  • Na kawie
  • Osoby zasoby

Linki angielskie

  • Ben Casnocha
  • Ben Horowitz
  • Bob Sutton
  • BPS Research Digest
  • Elearnspace
  • Elliott Masie
  • Fistful of Talent
  • Freakonomics
  • Greg McKeown
  • Indexed
  • Marginal revolution
  • Penelope Trunk
  • Seth Godin
  • Study Hacks
  • TLNT

Popularne posty

120. Lumosity. Wytrenuj swój mózg.

30 sierpnia 2011

105. Po zdjęciach ich poznacie, czyli dobre foto do cv

28 marca 2011

92. Zespoły po polsku

8 grudnia 2010

81. Crowdspring w praktyce

11 września 2010

44. Blogi, które powinieneś dodać do ulubionych ? według Inc.com

16 listopada 2009

Tagi

360 Apple ben casnocha ciekawe blogi cv e-learning e-learning bootcamp e-learning w Polsce HR HR ma znaczenie Innowacje kariera konferencja kultura narodowa Marcin Konieczny Marek Hyla MBA Michał Zaborek motywacja naked company narzędzia web 2.0 ocena 360 ocena pracownicza praca zespołowa prezentacja Prezentacje psychologia pozytywna rekrutacja rozwój ludzi samorozwój spotkania studia studia MBA Tim Ferris Trendy trendy HR trendy na rynku szkoleń trendy szkoleniowe trendy w HR trendy w rozwoju ludzi trendy w rozwoju pracowników Web 2.0 Zarządzanie ludźmi zarządzanie zespołem życiorys

© 2020 copyright HR MA ZNACZENIE // Wszelkie prawa zastrzeżone