Po wpisie AI, czyli o co chodzi ze sztuczną inteligencją miałem zamiar napisać o wpływie rozwoju AI na obszar HR. Tymczasem gdy wgłębiałem się w temat, to doszedłem do wniosku, że warto w pierwszej kolejności rzucić okiem na to zjawisko w szerszej perspektywie – czyli na to, jak AI może wpłynąć na naszą, polską gospodarkę.
Najpopularniejsza obawa związana z AI dotyczy zabierania miejsc pracy. W skrócie, chodzi o to, że ludzie zostaną zastąpieni przez maszyny – i staną się niepotrzebni, a przez to bezrobotni. To duże uproszczenie, bo zmiany technologiczne działy się na przestrzeni ostatnich setek lat (a na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu znacznie przyspieszyły) i każdym nowym wynalazkom, które upraszczały i zastępowały prace ludzi towarzyszyło tworzenie się nowych dziedzin, które generowały miejsca pracy. Luddyści się pojawiali, ale przegrywali – z czasem i z postępem.
Podobnie będzie z AI. Jest tu tylko jedno 'ale’ i to duże. Takie ALE. Aktualne i przyszłe zmiany wiązać się będą z rozkwitem nowych dziedzin gospodarki, w których zapotrzebowanie będzie, a i owszem – ale na wysoko wykwalifikowany personel. Praca łatwe, powtarzalne – również te umysłowe, będą zastępowane przez maszyny – zatem w przysłowiowej „biedzie” (czasem dosłownie) będą ci, którzy w nowym otoczeniu się nie odnajdą – ze względów kompetencyjnych. Nie jest i nie będzie to proces szybki, ale jego wpływ będzie szeroki. Następstwem będzie postępujące rozwarstwianie się dochodów i podziały – które z wielu innych względów obserwujemy już dzisiaj na całym świecie, nie tylko w Polsce.
Sztuczna inteligencja prowadzi już nie tylko do zastępowania przez maszyny prac manualnych, prostych (to działo się od dziesięcioleci, jeśli włączymy roboty „na produkcji”), ale – co jest nowe – do zastępowania prac umysłowych.
Ważnym punktem na mapie zmian i dobrym przykładem w tej dyskusji są centra usług wspólnych (SSC i BPO). W Polsce działa ich już ponad 1000, zatrudniając grubo ponad 250 tys. osób. Nasz kraj stał się potentatem w tej gałęzi gospodarki, oferując relatywnie niskie koszty pracy, stabilność otoczenia oraz dobrze wykształconą siłę roboczą. Spora część działań firm w tym sektorze dotyczy prac umysłowych ale relatywnie prostych i powtarzalnych (poza ośrodkami rozwojowymi R&D oraz sektorem usług wspólnych IT). Jednocześnie, centra te operują bardzo dużymi zbiorami danych, procesując multum operacji. Oznacza to, że praca wykonywana dzisiaj przez ludzi, doskonale nadaje się do automatyzacji i zastępowania przez inteligentne algorytmy. Może jeszcze nie dzisiaj, ale już jutro – to niedalekie jutro, tak. Nie oznacza to, że firmy tego typu znikną z naszego kraju, ale średnie zatrudnienie w każdej z nich może – i będzie w przyszłości spadać, właśnie w związku z rozwojem AI.
Zagadnienie wpływu rozwoju sztucznej inteligencji pojawia się już na radarach różnorodnych analiz i badań. Są przewidywania (patrz ten raport McKinsey i jego świetne streszczenie dostępne tutaj), które wskazują na to, że w wyniku rozwoju AI, 49% czasu pracy w polskiej gospodarce może zostać zautomatyzowana, do roku 2030. 49% to połowa, a 2030 jest naprawdę tuż za rogiem. ;-)
Polska i kraje naszego regionu są ewenementem, w związku z rosnącym znaczeniem w gospodarce tzw. zadań kognitywnych, nierutynowych. Więcej można przeczytać o tym w raporcie „Jak technologia zmienia charakter pracy? Polska na tle EU” (pełny raport tutaj a najważniejsze wnioski pod tym linkiem). Polecam grafikę na tej powyższej stronie, prezentującą główne wnioski z raportu. Jej zmniejszona wersja poniżej.
Mimo, iż w naszym kraju rośnie udział zadań nierutynowych, wymagających wysokich kwalifikacji, to pod względem robotyzacji w przemyśle, jesteśmy daleko za średnią UE. Bardzo słabo jest z wykorzystaniem technologii – raport wskazuje, że 57% pracowników rutynowych nie potrafi wykorzystywać nowoczesnych technologii do rozwiązywania problemów zawodowych. Wartość kapitału technologicznego w naszym kraju raport określa na jedynie 25% średniej krajów Europy Zachodniej. To jest, niestety, dramat, choć ta sytuacja wcale nie jest jednorodna. Są branże, na co wskazują autorzy raportu „Polska jako cyfrowy challenger”, w których poziom cyfryzacji jest u nas powyżej średniej w regionie CEE – takie jak logistyka i finanse.
Z natury daleki jestem od pesymizmu, ale szkoda, że szeroko rozumiana narracja społeczna – wychodząca z mediów i różnych-ważnych-ośrodków, od wyżej wymienionych tematów, które dotyczyć będą nas wszystkich, jest bardzo daleka, ma inne punkty zainteresowania i koncentracji. Autorzy wspomnianego powyżej raportu McKinseya prognozują dwa scenariusze rozwoju naszego kraju. W optymistycznym, stajemy się cyfrowym tygrysem regionu. W pesymistycznym, dryfujemy sobie powoli w górę, ale powoli – i wolniej niż liderzy. Oby ziścił się scenariusz optymistyczny, ale… wydaje mi się on mało realistyczny.
Z nieco innego kąta na zagadnienie konkurencyjności naszej gospodarki patrzy dr. Maciej Grodzicki. W tym niezwykle ciekawym wywiadzie przedstawia on w bardzo obrazowy sposób miejsce naszego kraju w globalnym łańcuchu wartości. Przyrównuje Polskę do sprawnego, terminowego i sumiennego robotnika przy taśmie montażowej. Same pozytywne cechy… ale jednak jest to robotnik. I mimo wyraźnego postępu, jaki się utrzymuje, do najbogatszych krajów świata wciąż nam daleko – i wedle słów doktora, to się nie zmieni – bo kraje rozwinięte także idą naprzód. To nasze miejsce jest trudne do zmiany, z uwagi na rosnącą specjalizację i silną sieć powiązań globalnych. Przyszłość? Poza tym, że nie wiadomo ;-), to rozmowa z dr. Grodzickim przedstawia dwa scenariusze: nasz powolny rozwój w dotychczasowym modelu „montera” albo… bolesną stratę, gdy zastąpią nas inni, tańsi – np. kraje afrykańskie lub… właśnie sztuczna inteligencja. Ciekawą perspektywą jest tu rola możliwego kryzysu gospodarczego, który paradoksalnie może być katalizatorem dla skokowych zmian w technologii i światowej gospodarce. Wszystko to doprowadzi do znacznie silniejszego wykorzystania AI. Wspomnianą rozmowę z dr. Grodzickim polecam gorąco, jest znakomita.