Początek roku tradycyjnie obfituje w różnego rodzaju rankingi, trendy i prognozy o tym, co będzie w przyszłości. Tego typu zestawienia są bardzo ciekawe, jeśli są przelane na papier, bo można po jakimś czasie do nich wrócić i zobaczyć ile się (nie) sprawdziło. O ile gazety się zwykle wyrzuca, o tyle łatwiej sięgnąć do bloga po pewnym czasie i zobaczyć jak mają się prognozy do rzeczywistości.
Interesujące zestawienie tego typu przedstawia brytyjskie wydanie miesięcznika WIRED. Poświęcił trendom 2013 cały odrębny numer. Wybrane zjawiska, opisywane w nim szerzej, to:
- Według autorów, jesteśmy w przededniu dużych zmian w modelach biznesowych, które będą wygrywać na rynku i nim wstrząsną. Wniosek wysnuty z tego, że internet jest wszędzie, wszystko jest w internecie, a główne, największe firmy internetowe powstały kilka, kilkanaście lat temu. Zmiany w przemyśle muzycznym rozpoczęły się ponad dekadę temu (Napster został zamknięty w 2002). Przy rozwoju technologii jest na tyle „spokojnie”, że za jakiś czas powinniśmy się spodziewać czegoś nowego. Co to będzie, oczywiście nie wiadomo. Gdyby było wiadomo, to już by to było ;). Czekamy zatem na przełomowe innowacje.
- To jest fascynujące: innowacja powstaje w znacznie większym stopniu w krajach rozwijających się. I tak pozostanie. Już nie w Europie i Ameryce Płn., ale w Azji i Afryce. To właśnie tam powstają tanie i innowacyjne produkty dla mas, ponieważ: masy nie są bogate oraz nie ma wystarczającego dostępu do zasobów. Prowadzi to wprost do innowacji różnej maści. Niesamowitym przykładem jest firma Narayana Hrudayala – sieć indyjskich szpitali specjalizująca się w operacjach serca. Otworzyli ostatnio oddział na Kajmanach i oferują operacje serca dla nieubezpieczonych obywateli USA. Przewaga konkurencyjna? Cena 1/10 kosztu operacji w Stanach. Efekt? Świetne wyniki ekonomiczne firmy. Do tego… jeśli masz krytyczne problemy z sercem i nie masz ubezpieczenia… alternatyw pewno nie jest za wiele. Niezłe. Więcej o firmie tutaj.
- Jest też coś ze świata HR. Będziemy dryfowali coraz bardziej w kierunku elastycznych metod wynagradzania (flexible compensation). O ile o oszczędnościach, kryzysie, efektywności, podnoszeniem wydajności i innych tego typu słowach-wytrychach mówi się od dawna, o tyle nadal jesteśmy w paradygmacie „pensji za miesiąc pracy”. Czas na wprowadzanie wynagrodzeń bardziej odpowiadającego włożonym wysiłkom i uzyskiwanym efektom. Niekoniecznie równym dla wszystkich i niekoniecznie na bazie „tyle i tyle na miesiąc”. To się już dzieje, także u nas, nie tylko w działach sprzedaży. I dobrze, choć podstawą musi być prostota i zrozumienie przez pracowników takich systemów, bo jeśli pochodzą one z wzorów wielokrotnie złożonych, to są prędzei postrzegane jako sposób na zagmatwanie rzeczywistości, niż jakiekolwiek zmotywowanie.
- Zwiększy się moc rażenia darmowej edukacji. Uniwersytety, takie jak Stanford, MIT, Harvard już teraz udostępniają coraz więcej kursów online, za darmo. Wired przewiduje, że wkrótce pojawią się tzw. uniwersytety OER – Open Education Resource University, które będą kompilować dostępne kursy w formalne programy, które z czasem uzyskają aprobatę na rynku pracy. To interesująca teoria. Inną opcją jest pojawienie się uniwersytetów, które nie będą pobierać opłat – tak jak np. University of the People: http://www.uopeople.org/
- To w Polsce jest chyba sci-fi, ale może ktoś słyszał o pozytywnych przykładach i może się podzielić: (samo)rząd 2.0. Hasło znane bardziej z wersji angielskiej: Government 2.0. Chodzi o efekt działań rządu (lokalnego / ogólnokrajowego), które dają efekt w postaci platformy do wykorzystania przez obywateli – zwłaszcza w obszarze informacji i komunikacji. Przykładem takiego działania jest inicjatywa rządu brytyjskiego o nazwie The Red Tape Challenge. To inicjatywa, która zachęca obywateli do zgłaszania propozycji zniesienia bezsensownych ograniczeń i regulacji, których w UK jest bez liku (choć u nas na pewno jest więcej). Takie „Przyjazne państwo”, ale oddane w ręce obywateli. Co kilka tygodni prezentowane są różnego rodzaju przepisy – z intencją ich komentowania przez internautów (obywateli). Po zebraniu komentarzy ministerstwa, których dotyczą dane przepisy, robią ich rewizję – decydując które przepisy warto zostawić i dlaczego. Proste i wykorzystujące siłę społeczności. Government 2.0 oznacza przesunięcie faktycznej władzy (co do informacji, wykorzystania funduszy, decyzji) w stronę obywateli i społeczności. W dużej mierze o takiej koncepcji traktuje książka My Start-up Life, którą opisywałem tu kiedyś. Ben Casnocha, który opowiada o swojej drodze do przedsiębiorczości stworzył platformę do zarządzania usterkami (wyrwa w drodze, niedziałające oświetlenie, etc.) w lokalnych gminach, która umożliwiała zgłaszanie usterek przez mieszkańców, śledzenie tego co z danym zgłoszeniem się dzieje. Mimo iż wydawać by się mogło, że jesteśmy jako kraj daleko od tego, to biorąc pod uwagę że w innych miejscach tego typu historie są wprowadzane w życie i działają – prędzej czy później pojawi się to też u nas. Stawiam, że jednak prędzej. Może nie w 2013, ale wkrótce.
Tyle trendy według Wired. Więcej, w specjalnym wydaniu magazynu. Co z powyższego się sprawdzi? Zobaczymy…