Korzystając z długiego weekendu i kilku dodatkowych dni urlopu odwiedziłem Budapeszt. Mam wrażenie, że miasto przypomina Warszawę, a różnice są subtelne i nie rzucają się w oczy zbyt szybko. Po kilku dniach zauważyłem np. że? nie ma wieżowców. Nie, żeby nasza stolica przypominała Nowy Jork, ale kilka drapaczy chmur mamy. Druga różnica, to większa ilość starych budowli, domów, kamienic ? zniszczenia wojenne były bez porównania mniejsze niż u nas. Jeśli rozważacie wakacje w Budapeszcie, to 3 dni są akurat, potem zaczyna się kreatywne myślenie ?a co by tu jeszcze??, które może być męczące ;).
Ale do rzeczy. Udało mi się wydać więcej niż planowałem. Jeśli zdarzyło Ci się kiedyś podobna sytuacja, to wiesz, że nie jest to trudne. W momencie w którym się o tym zorientowałem, przyszło mi do głowy pytanie: w jaki sposób planować wakacje musieli ludzie kilkanaście lat temu? Najczęściej pewno było tak: miałeś określoną ilość pieniędzy i musiałeś się w nich ?zmieścić?. Bezwarunkowo. Dzisiaj też tak być może, ale nie musi. Wystarczy że masz kartę kredytową i wszystko zaczyna być płynne. Wyobraź sobie, że jest 2 dni do końca urlopu i właśnie okazało się, że przekroczyłeś zaplanowany budżet. Dawniej, taka sytuacja, o ile jesteś w obcym mieście, obcym kraju = masakra. Dzisiaj ? kwestia dobycia z portfela karty kredytowej, wypłaty z bankomatu debetu na koncie, użycia innego konta, czy w ostateczności ? transferu przez np. Western Direct. Tego ostatniego nigdy nie praktykowałem i kojarzy mi się z sytuacją gdy w mieście pełnym stacji benzynowych nagle stajesz swoim samochodem, bo skończyło Ci się paliwo. No ale – i takie sytuacje się zdarzają. Pojęcie ?skończyły mi się pieniądze i nie mam za co wrócić do domu?, o ile naprawdę dobrze się nie przeholuje i o ile ma się stały dochód, przestało praktycznie istnieć. Inną sprawą jest kwestia życia na kredyt, czyli ponad stan i nie-spłacania co miesiąc w całości karty, no ale nie o tym jest ten post…
Właśnie przy okazji tych rozmyślań, przypomniał mi się doskonały wywiad z prof. Zygmuntem Baumanem, który kilka miesięcy temu pojawił się w Wyborczej. Wywiad ma tytuł „Koniec orgii” i jest tutaj. Jest naprawdę wyborny. W osobisty, bezpośredni i błyskotliwy sposób profesor opowiada o życiu na kredyt, o życiu ponad stan, o tym jak w dramatach pojedynczych ludzi wyglądał kryzys lat 20 XX wieku, o filozofii książeczki oszczędnościowej i karty kredytowej, o udręce nadmiaru. Wszystko w kontekście aktualnego tzw. ?kryzysu? oraz tego, co będzie po nim. Rozmowa poruszyła mnie na tyle, że sięgnąłem po jedną z wielu książek profesora ? ?Płynne Życie?, którą opiszę za jakiś czas. To chyba najlepszy wywiad jaki czytałem w ostatnich latach, gorąco polecam.