184. Avatar Kids
Jednym z wielu wyzwań przewlekłej choroby dziecka jest brak możliwości uczestniczenia w zajęciach szkolnych. Po kilku miesiącach nieobecności rok szkolny jest w zasadzie stracony. Można, oczywiście, temu przeciwdziałać ucząc się z dzieckiem w domu, ściągając na miejsce rekonwalescencji nauczycieli, itd.
Ciekawym i innowacyjnym podejściem jest… wysłanie do szkoły wirtualnego reprezentanta dziecka – robota.
Wyobraź sobie, że jesteś nauczycielem. W sali siedzi 19 dzieciaków i jeden robot. Robot ten jest połączony poprzez Internet z komputerem, przy którym sieci nieobecne na zajęciasz szkolnych dziecko przebywające właśnie w szpitalu. Prowadzisz zajęcia – robisz, krótki wykład, zadajesz dzieciakom ćwiczenia do wykonania, stymulujesz dyskusję. W miarę możliwości, obecności i sił dziecko przebywające w szpitalu może obserwować zajęcia, słuchać co dzieje się na sali lekcyjnej, a nawet w nich czynnie uczestniczyć. Możesz, poprzez jego wirtualnego reprezentanta, poprosić go o wypowiedź, zaangażować w ćwiczenie, dać możliwość zgłoszenia się do odpowiedzi. Możesz dać mu poczucie współuczestniczenia w zajęciach, bycia w grupie. Możesz na bieżąco stymulować go w rozwoju.
Tak właśnie działa projekt Avatar Kids, który działa w Szwajcarii. Majstruje przy nim wiele podmiotów z różnych branż (m.in. firmy technologiczna, telekomunikacyjna, zajmująca się robotyką, fundacje, etc.). O projekcie można przeczytać na witrynie Avatar Kids (po niemiecku).
Agata – dziękuję bardzo za inspirującego linka…
Mam nadzieję że Polska dołączy kiedyś do grona krajów zachodnich i takie rozwiązania będą w zasięgu każdego potrzebującego dziecka.
Są ludzie którym zależy i kraje zachodnie są tym motorem napędowym świata.
@Justyno – myślę, że to nieuniknione. Sam rozwój technologii wymusi w naturalny sposób takie działanie zaspokajające tego typu potrzeby. Mi osobiście bardzo podoba się to, że innowacje stosunkowo szybko trafiają w miejsca, gdzie mogą czynić dobro. Ha, górnolotnie to zabrzmiało, ale, niestety, wpierw zwykle jest wojsko, potem koncerny, które robią na innowacjach dużą kasę ograniczając do niej dostęp, a dopiero potem myśli się o takich zwykłych, ludzkich zastosowaniach…