Ten wpis sponsoruje słowo „uporządkować”.
W wakacje mam trochę więcej czasu, w związku z tym… trudno mi się zmobilizować do pisania czegoś nowego i kreatywnego. Wychodzi na to, że znacznie lepiej idzie mi praca nad blogiem, gdy tego czasu mam zupełnie mało. Udaje mi się za to ostatnio to, co nigdy nie było moją dobrą stroną, a mianowicie tak zwane „robienie porządków”. Dotyczy to mojego biurka, dokumentów, starych artykułów, umów, dokumentacji projektowych sprzed lat… mój kosz kilka razy w tygodniu robi się pełny.
Ten lekko dziki zapał dotknął też i bloga, w związku z tym, okazuje się, że:
a) Większość polskich linków, które miałem na blogu okazało się odnośnikami do stron martwych. Niestety, blogowanie na dłuższą metę nie jest zajęciem łatwym i jeśli poddają się takie tuzy jak David Meister, to nie dziwi, że podobne zjawisko pojawiło się wśród moich rodzimych blogowych „znajomych”. Nie jest tu wyjątkiem od reguły Marek Hyla, z którym rozmawiałem ostatnio; jest jednocześnie dobrym przykładem tego, jak zamykając bloga, można atrakcyjnie i inteligentnie zagospodarować zbudowany w czasie pisania kapitał. Zagospodarować i uporządkować.
b) Blogi angielskie trzymają się lepiej, ale niewiele lepiej. Wypadł wspomniany David Meister, guru od zarządzania firmami usług profesjonalnych. Odpadł także blog http://renegadehr.net/ – jego autor przeniósł się do marketingu. Znika także z odnośników SAMBA, projekt uczniów Setha Godina – jak rozumiem z wpisów (i ich braku) – projekt się zakończył, zakończyło się zatem pisanie. Z uwagi na bardzo niską aktywność, usunąłem bloga Off Course-On Target.
Z blogów anglojęzycznych rekomenduję przy okazji Indexed, czyli odkodowywanie świata przy pomocy prostych grafów. Takich, jak ten poniżej, który polecam wszystkim zapalonym menedżerom projektów ;)
c) Dodałem kilka nowych odnośników. Oto one:
- Praktyka trenera – blog prowadzony przez Sławomira Łaisa. Wpisy nieczęste, ale regularne i praktyczne.
- Elliott Masie – guru od rozwoju ludzi przy pomocy technologii i nie tylko.
- Marginal revolution – świetny blog ekonomiczny i około-ekonomiczny dwóch profesorów Tylera Cowena oraz Alexa Tabarroka
- Freakonomics – strona prowadzona przez Stevena D. Levitta (profesor ekonomii) i Stephena J. Dubnera (dziennikarz, autor). Jeśli czytałaś książkę o tym samym tytule, to ich blog jest równie dobry.
Weryfikując odnośniki do innych blogów przeczytałem bardzo fajny wpis, który przytacza badania na temat poziomu zadowolenia z medali olimpijskich. Okazuje się, że (na poziomie ogólnym, dużej grupy badanych), poziom szczęścia z medalu brązowego… jest większy od medalu srebrnego. Oczywiście, najbardziej zadowoleni są ci, którzy wygrali (złoty medal).
Odpowiedzialne za odczuwane szczęście jest znane wielu z nas myślenie „co by było gdyby”. Srebrny medalista odwołuje się do pierwszego miejsca. I rozmyśla nad tym, co byłoby, gdyby jednak był pierwszy. Takie same procesy myślowe towarzyszą trzecim. Ten sam jest kierunek, za to zwrot przeciwny. Brązowi medaliści porównują się z czwartymi miejscami. Od dawno wiadomo, że poziom szczęścia nie zależy od tego, jakim samochodem jeździsz, tylko od tego, jakim samochodem jeździsz w porównaniu ze swoimi znajomymi / sąsiadami. Zatem drugi na Igrzyskach, w porównaniu z pierwszym wypada gorzej, niż trzeci z czwartym. Jak pisze Bob Sutton na swoim blogu, srebrny medalista jest pierwszym przegranym a brązowy – pierwszym wygranym. I ot, poziom szczęścia wyższy na trzecim miejscu.
I przy okazji. Narzekaliśmy na Euro (no dobra, ja nie narzekałem…), ale wygląda na to, że występ naszych reprezentantów na Igrzyskach w znakomitej większości sponsorowało słowo „niestety”. I tym optymistycznym akcentem… udanych wakacji w sierpniu. Ciąg dalszy mojego blogowania we wrześniu.