Najbardziej zjawiskowym filmem, który zobaczyłem w zeszłym roku był amatorski zapis walki pomiędzy stadem bawołów a lwami, sfilmowany podczas afrykańskiego safari.
Film jest dla mnie genialnym przykładem na efektywną pracę zespołową, z którą bardzo często współczesne organizacje mają problemy. Wynikają one między innymi z naszej wrodzonej (czy jak kto woli – wyuczonej) skłonności do rywalizacji (wysoki poziom indywidualizmu). Są też wspaniale „wspomagane” przez systemy motywacyjne/premiowe, które promują indywidualne osiągnięcia, (przy jednoczesnym gloryfikowaniu pracy zespołowej w wartościach, misjach, wizjach i komunikatach – która przy nacisku na wyniki indywidualne, powiązane np. z premią jest wtedy dużo trudniejsza do zaistnienia).
Zespół, aby był zespołem, powinien mieć wspólny cel, jednostki winny być połączone wspólną odpowiedzialnością, która pociąga za sobą współzależności i konieczność działania razem. Dużo częściej w firmach mamy do czynienia z grupami roboczymi, które nazywane są zespołami. Grupy robocze charakteryzuje zwykle wspólne miejsce pracy, wspólny szef, podobny zakres obowiązków. Jeśli nie ma zależności od siebie, wspólnej odpowiedzialności i celu – to departamentowi, działowi, czy „zespołowi” bliżej jest do grupy roboczej, niż do podręcznikowego zespołu.
Wróćmy do lwów i bawołów. Patrząc na licznik odwiedzin na youtube, mam wrażenie, że każdy widział ten film. Może jednak nie. Jeśli nie – obejrzyj bez przewijania (wtedy wrażenie jest największe) poniższe 8 minut. Mnie totalnie zamurowało i spadłem z krzesła.
I oby było jak najwięcej takich pozytywnych wrażeń w 2010. Do Siego Roku!