85. Prezentowanie w epoce ogólnodostępnego internetu
W zeszłym tygodniu prowadziłem prezentację na konferencji branżowej. Oczywiście przygotowałem się solidnie, zrobiłem slajdy w stylu zen (więcej tutaj), charakteryzujące się czystym i przejrzystym designem, ilością tekstu ograniczoną do minimum (najbogatsze tekstowo slajdy miały po 12 słów, włącznie z opisem wykresu) i wysokiej jakości grafiką. Nie na slajdach jednak chcę się dziś skoncentrować, więc tylko przy okazji zaznaczę, że coraz bardziej przekonuję się do tej formy graficznej prezentacji i mocno ją polecam, aby zrobić dobre wrażenie i ułatwić zapamiętanie przesłania, zamiast uśpić słuchaczy ścianą tekstu i punktorów.
foto: sxc.hu
W czasie prezentacji ? tak jak zwykle staram się robić ? utrzymywałem stały kontakt z publicznością i spostrzegłem ciekawą rzecz. W kilku miejscach ? gdy schodziłem na tematy nieco oddalone od głównego nurtu prezentacji po pytaniach od widzów ? słuchacze na bieżąco sprawdzali w internecie pewne dyskutowane szczegóły i podawali dokładne informacje.
W czasach zanim internet trafił pod strzechy sal konferencyjnych, osoba prezentująca była zwykle jedyną osobą na sali, która miała pewną unikalną wiedzę. Rzadko zdarzało się, by ktoś mógł ? mówiąc kolokwialnie ? ?zagiąć? prowadzącego wykład. Dawało to swoisty komfort i poczucie bezpieczeństwa, choć trudno powiedzieć czy ktoś to doceniał w myśl słów wieszcza ?ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił?.
Teraz, gdy netbooki, wi-fi i karty modemowe stały się dostępne na każdą kieszeń, osoba prowadząca prezentację powinna zredefiniować swoją rolę. Już nie ma monopolu na wiedzę, stojąc przed audytorium i elaborując ?swój? temat. Monopol został złamany poprzez technologię, więc prowadząc prezentację trzeba już być przygotowanym na błyśnięcie czymś więcej. To ?więcej? powinno być dla słuchacza wartością dodaną w stosunku do możliwości poczytania zawartości literatury fachowej i internetu na dany temat. Według mnie podstawowe zadania osoby prezentującej to:
- zawartość merytoryczna idealnie dopasowana do profilu słuchaczy i ich zainteresowań
- przykłady z praktyki, a nie tylko teoretyczne rozważania
- interakcja słuchaczy z prowadzącym (bo słuchacz zaangażowany lepiej zapamiętuje)
- sposób wykonania prezentacji (płynny, z dobrymi, przejrzystymi slajdami)
A jak wy uważacie?
Hej,
rzeczywiscie to bardzo duza zmiana – jak to bywa zmiany sa na plus i na minus. Tutaj widze mnostwo plusow.
A sam internet tez ma mnostwo zalet. Jesli my czegos nie wiemy, dlaczego nie poprosic o sprawdzenie danej informacji w internecie? Albo tez – jesli zaciekawisz tematem, najdalej w czasie przerwy inni juz beda szperac w sieci szukajac dalszych informacji.
Taka sytuacja sprawia rowniez, ze przez tresci ogolnodostepne mozemy przejsc szybko, opierajac sie na kluczowych kwestiach, ktore uczestnicy moga sobie wlasnie pozniej w internecie doczytac, my zas mozemy szybciej przejsc do tresci unikalnych, ktorych w internecie nie ma – ze swojego doswiadczenia chocby.
Przede wszystkim, warto pamietac, ze same dane, informacje, stanowia bardzo maly procent calosci wypowiedzi. Sposob organizacji informacji, przedstawienie, Twoja osobowosc, ma duzo wieksze znaczenie.
Dodatkowo warto wykorzystac publicznosc. Zadawac pytania, przeprowadzac szybkie glosowania, wciagac ich do prezentacji.
Pozdrawiam serdecznie
Michał
chwała Ci za slajdy zen, na inne mam alergię ;)
wczoraj byłam na szkoleniu i działo się dokładnie to o czym piszesz. tu akurat było dość łagodnie i internet pomógł podać lepsze przykłady na omawiany temat, ale równie dobrze mógł zmienić się w narzędzie do zmiażdżenia nieprzygotowanego prezentera.
i w tym miejscu… nachodzi mnie pytanie… gdzie jest nasza szkoła (edukacja) w tej chwili. Dostęp do netu ma i będzie miało coraz więcej uczniów / studentów. Jaki sens zatem w procesie uczenia na pamięć / odpytywania nauczonych treści? Jak to się ma do świata do którego potem wychodzimy? Coś mi mówi, że nie ma się za bardzo.