78. Dobry przykład idzie z góry
Obaj z Michałem lubimy szeroko pojętą tematykę HR. Ja coraz mocniej interesuję się zarządzaniem ludźmi, motywowaniem pracowników i efektywnością organizacji. O sporej ilości przykładów i sugestii dotyczących kierowania zespołem pisałem w recenzji książki ?Jak być lepszym szefem?. Dzisiaj natomiast przeczytałem (Adrian ? dzięki za podesłanie) fantastyczny przykład z praktyki. Nie dość, że rodzimy, to jeszcze z firmy ?państwowej?!
Na początku czerwca Dziennik Zachodni doniósł o niecodziennym przypadku w polskiej praktyce zarządzania. Otóż szef Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku, pan Kazimierz Berger, kilka razy w tygodniu zamienia swoje biurko na autobus i legitymację? kontrolera biletów. Co więcej, pan Kazimierz robi to także w czasie wolnym od pracy. Powód jest prozaiczny: statystyki dowodzą, że ?jego? autobusami jeździ zbyt wielu pasażerów na gapę, a próby uzupełnienia braków kadrowych wśród prawdziwych kontrolerów nie przynoszą sukcesu. Sam dyrektor mówi o tym dość skromnie: ?Postanowiłem (..) pomóc kontrolerom i kiedy tylko mogę, odkładam papiery na bok i ruszam w teren?.
Osobiście, jestem pod sporym, pozytywnym wrażeniem pomysłu dyrektora rybnickiego Zarządu Transportu Zbiorowego. Pod kątem HR i motywacji, postawa pana Bergera podoba mi się najbardziej! Przecież nic tak nie pociągnie pracowników firmy do boju jak przykład dany przez szefa. Nie słowa wypowiadane przed zebranymi pracownikami, nie dziesiątki maili i wymyślne prezentacje, ale właśnie przykład! Ludzie z każdego poziomu organizacji powinni pozytywnie zareagować na to, że ich dyrektor „zniża się” do tak prostej pracy na pierwszej linii frontu. Być może wieloletni pracownicy miłujący „stary porządek” będą kręcić nosem ?że to nie wypada? etc., jednak potraktowałbym to jako wyjątek potwierdzający regułę.
foto: Radio 90
Pod kątem marketingowym – też bardzo dobrze. Nie widzę lepszego sposobu na zakomunikowanie pracownikom, jak ważna dla firmy jest walka z gapowiczami, niż regularna praca dyrektora w roli kontrolera-ochotnika. Równie dobry efekt na zewnątrz firmy – wszyscy w Rybniku będą wiedzieć, że miejskie autobusy wytoczyły ciężkie działa na front walki z nieuczciwymi pasażerami. Spadnie społeczne przyzwolenie na jazdę bez biletów, co pewnie dość szybko przełoży się na przychody. No i nie zapominajmy o ostatnim elemencie marketingowym ? badaniu rynku! Przyznacie chyba, że już nawet codzienne dojazdy do pracy autobusem pozwalają na zbadanie stanu świadczonych usług i opinii regularnych pasażerów. Dołożenie elementu kontroli biletów może zastąpić kosztowne (i chyba trudne do zrealizowania) badanie rynku ? dyrektor ZTZ przyznał, że jego pierwszy przejazd w roli kontrolera przyniósł wynik 12:40, czyli na 40 pasażerów autobusu aż 12 nie miało biletu.
Natomiast ze względu na efektywność organizacyjną, nie jestem do końca przekonany, czy sprawdzanie biletów przez dyrektora ZTZ jest najbardziej efektywnym rozwiązaniem. Na przykład kilka lat temu w mojej rodzinnej Częstochowie wprowadzono zasadę wsiadania do autobusów przednimi drzwiami. Przy wsiadaniu pasażer pokazuje kierowcy bilet miesięczny albo kasuje przy nim bilet jednorazowy. Bez tego wraca na przystanek! Proste, a efekty były bardzo sympatyczne dla kasy miejskiego przewoźnika.
Podsumowując, brawa dla dyrektora ZTZ z Rybnika ? za chęć pomocy firmie i odwagę w zejściu z dyrektorskiego piedestału!
Rzeczywiście, fajny przykład, ale… czekałem na przedostatni paragraf, gdyż jest to rzeczywiście nieefktywne z punktu widzenia operacyjnego – w tym czasie Dyrektor nie wypełnia swoich obowiązków, a jeżeli ma na to czas, to znaczy, że „coś jest nie tak”, jak i kosztowego. IMHO jest to najdroższy kontroler świata.
Odrębną kwestią jest już to, że jego praca powinna polegać na takim zarządzaniu firmą, aby każdy robił (najlepiej jak jest to możliwe, itd.) to za co mu się płaci, więc pracując jako kontroler-ochotnik w godzinach pracy, teoretycznie, każdą godziną swojej pracy w autobusie odbiera kilka godzin pracy kontrolerów celowo do tego zatrudnionych…
A jeżeli to mu sprawia większą satysfakcję… well… nie każdy musi być dyrektorem.
Co nie zmienia faktu, że jak na polskie warunki to rzeczywiście przykład wręcz ekstrawagancki…
Pozdrawiam,
Kuba
Cześć Kuba (kopę lat!),
Z tego co czytałem o tym zakładzie transportu, to mają braki w kontrolerach, a sam dyrektor robi to sprawdzanie biletów okazyjnie, w drodze do domu. IMHO to super przykład, bo nie wyklucza dobrego zarządzania firmą. Gdyby on jeździł cały czas jako kontroler – to wiadomo – paranoja.
Dla mnie to jednoznacznie pozytywny kejs, bo ileż to (w firmach tzw. międzynarodowych i z dużych miast) jest marnych ludzi, którzy barykadują się od świata na różny sposób, nawet na całkiem wysokich stanowiskach.
Pozdrawiam!
A może to, ze dyrektor znajduje czas na wyrywkowa przecież kontrolę biletów świadczy o tym, że on umie dobrze zarządzać swoim czasem? Czy dobry dyrektor to musi być taki, który na nic nie ma czasu? Dal mnie jednoznacznie pozytywny przykład…
Rzeczywiście bardzo fajny przykład. Też jestem jak najbardziej za takimi praktykami! Proste, acz skuteczne (przynajmniej do pewnego stopnia) Sądzę, że zarzuty zaprezentowane w komenatarzu Kuby są już trochę 'czepianiem się’, biorąc pod uwagę, że i tak nigdy nie mamy pewności czy dyrektor za biurkiem poświęca się w pełni wypełnianiu swoich obowiązków.
Pozdrawiam blogowiczów i zapewniam, że będę stałą czytelniczką.
@Aleksandra: w pełni się zgadzam, że menedżer, który na nic nie ma czasu nie jest najlepszym wzorem do naśladowania.
@Kasia: cieszymy się z nowej czytelniczki (i komentatorki :)
[…] zostawili na progu biura. Równie istotne jest co Twój zarząd robi w kwestii zaangażowania, bo dobry przykład idzie z góry. Robi, a nie myśli, czy wydaje mu się, że robi. Lub wysyła maila… […]
[…] Tym bardziej cieszę się, gdy natrafiam na coś wartościowego i godnego uwagi. Jakiś czas temu pisałem o szefie zakładu komunikacji, który w wolnych chwilach wciela się w życie kontrolera biletów. Natomiast w […]