190. Innowacje precz. 6 prostych kroków.
Praktyczny poradnik jak zabić innowacyjność w firmie. Sprawdzone sposoby dla menedżerów najwyższego szczebla.
Od jakiegoś czasu światowa gospodarka pokazuje, że dobry pomysł i jego sprawna realizacja potrafią być więcej warte niż tak zwane rzeczowe aktywa trwałe, Kapitalizacja Apple, Microsoftu i im podobnych przebija większość tuzów starej gospodarki. Serca (i portfele) konsumentów zdobywają twórcy nowoczesnego oprogramowania i elektroniki konsumenckiej, o której jeszcze dekadę temu mało kto słyszał. Dropbox, Evernote, Whatsapp, płatności zbliżeniowe, parkowanie przez komórkę czy wreszcie Tesla nie mogłyby powstać, gdyby nie błyskotliwy pomysł, w który ktoś uwierzył, zbudował i skomercjalizował. Nic dziwnego, że znaczna część firm na świecie wciągnęła innowacyjność na swoje sztandary.
Rzecz w tym, że innowacyjności nie wystarczy zadeklarować przed akcjonariuszami i pracownikami, aby pojawiały się nowe wartościowe produkty a wycena firmy rosła. Co gorsza, są przypadki, że na sztandarach innowacje odmieniane są przez wszystkie przypadki, a w życiu codziennym można spotkać szereg działań niszczących innowacyjność w pracownikach. Ku przestrodze poniżej próbuję zebrać nieco przykładów praktycznych sposobów zaobserwowanych w polskich firmach. Sposoby te świetnie się sprawdzają w duszeniu pomysłowości pracowników, ich chęci do usprawniania działania firmy i w ogóle niweczą ochotę do wyrywania się przed szereg.
- Stara dobra biurokracja. Nic tak nie studzi zapału ludzi do nowych projektów jak konieczność wypełnienia dziesiątek stron wniosków, kart projektów, DCF-ek itp.
- Zachowanie dużego dystansu między pracownikami różnych poziomów zarządzania. W jego efekcie nie dochodzi np. do kontaktów pomiędzy szeregowymi specjalistami czy aparatowymi (na produkcji) a wyższą kadrą menedżerską. Istniałoby wtedy ryzyko, że pomysłowi pracownicy z dołu hierarchii mogliby się w nieocenzurowany sposób dzielić swoimi pomysłami i/lub problemami – z żyjącymi w świecie poważniejszych spraw menedżerami wysokiego szczebla. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że takim kontaktom bardzo sprzyja wspólne jedzenie obiadów w niezobowiązującej atmosferze.
- Planowanie rocznego budżetu kosztów tak, żeby nie było żadnych rezerw. Jeśli jednak istnieje procedura zdobycia dodatkowych środków na nowe projekty, to należy ją tak utrudnić, aby była ona nierealna do przejścia. Najprościej wprowadzić wymóg pojawienia się innowatora na przynajmniej dwóch radach i jednym komitecie.Vide pkt. 1
- Dyrektor ds. Innowacji ściągnięty spoza firmy i branży. Na 90% nie uda mu się niczego wnieść do firmy. Co bardziej ambitne jednostki będą na tym stanowisku próbowały udowadniać, że są przydatne dla firmy poprzez głoszenie szumnych haseł, odbywanie niezliczonych spotkań i generalne robienie dobrego wrażenia osoby znającej nowoczesne technologie. Niechęć pracowników do obcego, nie znającego specyfiki branży dyrektora (?Patrz, jakie stanowisko dostał, chociaż pojęcia o biznesie nie ma?) jest gwarantowana. Ludzie, którzy już zrobili coś innowacyjnego dla firmy zostaną doskonale zdołowani, że zamiast im dać podwyżki i awanse, te spływają na ?nowego?.
- Brak uznania dla wyróżniających się pracowników. Człowiek jest istotą łaknącą pochwał. Nie dawajmy mu ich za rzucanie pomysłów i ich realizowanie, a z pewnością po jakimś czasie przestanie. Ewentualnie odejdzie i przeniesie się do jakiejś innej firmy, by tam zatruwać życie swoimi wyskokami. Zdarza się czasem pracownik, który ma dużą odporność na brak pochwał – to typ samomotywujący się. Na takich też jest sposób, choć bardziej pracochłonny. Jeśli taki pracownik coś zrobił i wydaje mu się, że odniósł sukces, szef natychmiast interweniuje mówiąc, że owszem, projekt ciekawy, ale niektóre elementy nie zostały zrobione tak jak trzeba. Może powiedzieć, że nie czuł się na bieżąco informowany o postępach projektu, albo że pracownik nie współpracował z którąś częścią organizacji, przez co powstał ferment w menedżmencie i politycznie będzie wstrzymać projekt.
- Bezgraniczna standaryzacja w imię cięcia kosztów. Często firmy są tak rozpędzone w dążeniu do cięcia kosztów, że zapominają o drugiej możliwości – zwiększaniu przychodów. To jednak z reguły trudno osiągnąć poprzez standaryzację, która nota bene jest zwyczajnie wygodna dla wielu osób. Zamiast ?tracić? czas na dyskusje, w kolejnym kraju wdrażamy system, który już mamy w innych krajach. Oszczędność czasu niewątpliwa, kosztów też. Czy maksymalizacja efektów biznesowych? Znam przypadki, że nie. Tyle, że bossów to nie obchodzi. Ma być wszędzie to samo i już.
Z pewnością powyższa lista nie jest kompletna. Jeśli znasz jakiś dobry sposób zabicia innowacyjności stosowany w Twojej albo zaprzyjaźnionej organizacji, napisz w komentarzu.
Dobrym sposobem jest też ogólnofirmowe przekonanie że „tego nie da się zrobić”. Nawet jeśli wyskakujesz z jakimś pomysłem, to otoczenie zaraz Cię utwierdzi, że może jednak się mylisz i lepiej robić swoje ;-) Duży dystans władzy, charakterystyczny dla naszej kultury narodowej faktycznie przeszkadza w innowacji i wymaga różnego rodzaju systemowych „wspomagaczy”.
To o czym piszesz to mocne uproszczenie rzeczywistości.
Po pierwsze to nie patrzysz ze strony menadżera na tę samą sytuację.
1) Jeśli przyjdzie pracownik do menadżera, to skąd biedny szef ma wiedzieć czy to co mu pracownik proponuje jest innowacyjnym pomysłem, czy teoretyczną ideą która w rzeczywistości nie ma racji bytu? Jedynym rozwiązaniem jest poświecenie na pomysł mnóstwa czasu. Czasu którego ten menago nie ma. Ale zakładam, że poświęci kilka godzin i się okaże, że nadal nic nie wie bo problem jest niebanalny a on nie jest ekspertem np w dziedzinie IT. Zaczyna się z tego robić projekcik, który nie wiadomo jak się skończy…
2) Niech do takiego menadżera przyjdzie 5 osób z 5 różnymi pomysłami – no to gościu ma zajęcie na następne parę tygodni. O bieżącej pracy może zapomnieć:-)
3) Czasem to co się wydaje pracownikowi innowacyjne niekoniecznie musi być innowacyjne dla firmy. Co to w ogóle jest innowacja? Apka na komórkę? No chyba nie!
4) Taki menadżer też ma swoje cele do wykonania. Więc nie ma co się dziwić że stawia je przed poświęcaniem czasu na nowe pomysły
5) Jeśli projekt okaże się duży to w większości przypadków trzeba zaktualizować budżet. To trudne zadanie chyba że ma się dobry i szybki kontakt z właścicielem. W przeciwnym razie tego się nie przeskoczy.
Po drugie nie wiem dlaczego tylko w „polskich firmach” mają występować te problemy o których piszesz?
Po trzecie przykłady zagranicznych firm takich jak Tesla pokazują, że w USA jest co najmniej podobnie i tylko determinacja pomysłodawcy (np. Elona Muska) powoduje sukces. W jego pomysł samochodu elektrycznego albo lotów kosmicznych nikt na początku nie wierzył. „Managerowie” w USA stukali się w głowę. Gości tak naprawdę zastawił cały swój majątek. Czy stać na to polskiego pomysłodawcę przychodzącego do szefa z „innowacyjnym pomysłem” i robiącego focha że ktoś ma jeszcze czelność kwestionować jego zajebistą ideę?
@Michał: całkowita racja, super :)
@Marcin: dzięki za komentarz. Masz rację, że dylemat dla przełożonego takiego kreatywnego pracownika może być solidny: czy w ogóle inwestować swój (a potem innych) czas w tę szaloną koncepcję, Od tej strony też się z tym stykam i dla mnie naprawdę fajnie jest móc mieć taką „klęskę urodzaju” pomysłowych pracowników.
Masz całkowitą rację, że niektóre pomysły są za bardzo „do przodu” jak na realia rynku czy organizacji ale część udaje się zrealizować. Muszę jednak przyznać, że często tuż po usłyszeniu pomysłu mam standardowy mechanizm obronny, pt. „eee, to się nie uda”, aczkolwiek najpóźniej w ciągu doby wracam sobie do pomysłu i analizuję już nieco bardziej wnikliwie. Zazwyczaj wracam do niego z pracownikiem choćby po to, by go jeszcze raz dokładnie przegadać. Czasem wychodzi z tego jeszcze coś innego, niż w pierwszej wersji.
Całkowita zgoda, że nie tylko w polskich firmach może tak być!
Co do wymienionych przeze mnie na początku tekstu firm, to wybrałem je tylko po to by wskazać jak rola pomysłu w wykreowaniu „wielkiej” firmy zajęła miejsce kapitału, technologii produkcyjnych, zasobów mineralnych – które to dominowały w poprzednich dekadach. Natomiast to, czy w pracy w korporacji przyjdzie do menedżera pracownik z pomysłem na następcę Facebooka (i co z tym fantem zrobić) to już sedno tematu. Osobiście uważam, że niezłym sposobem na wykorzystanie kreatywności pracowników jest pozwolenie im na pracę nad swoim autorskim pomysłem w jakiejś części etatu, np. w piątki. Bodajże Google i 3M dobrze na takim podejściu wyszły ;)
fred meyer hawthorne pharmacy https://reifen-palacek.de/aciclovir-kaufen-pfz.php online diagnosis and prescription