116. Urlop rzecz święta
Mamy pełnię sezonu wakacyjnego. Co prawda jednym z głównych pozdrowień ludzi na ulicach jest ?piękną mamy jesień tego lata?, a w kurtuazyjnych rozmowach o niczym tematyka warunków atmosferycznych bije historyczne rekordy popularności, zdecydowanie zostawiając w tyle przedwczesny start kampanii wyborczej czy nawet dotychczasowy hit ?opóźnienia w budowie autostrad.
Mimo nieustającej fali deszczu za oknami wystarczy jednak spojrzeć w kalendarz, by uwierzyć ? jest przełom lipca i sierpnia, a to wprost kojarzy się z? urlopami. To właśnie w okresie lipiec-sierpień przypadało tradycyjnie najwięcej urlopów w Polsce, bo też i wtedy pogoda statystycznie najbardziej sprzyja wzięciu przynajmniej 14 nieprzerwanych dni wolnego, co zgodnie z kodeksem pracy jest obowiązkiem każdego pracownika. Ściślej rzecz biorąc, kodeks mówi, że pracownik powinien wziąć cały przysługujący mu urlop (20 lub 26 dni) bez przerw. I dopiero po napisaniu odpowiedniego wniosku pracodawca może się zgodzić na jego podział. Nawet jednak podział urlopu nie może być ? jak wyżej wspomniałem ? zbyt drobny! Przynajmniej 14 dni przerwy od pracy musi być ciągłe. Jeśli ktoś chciałby zapoznać się bliżej z pytaniami pracowników do tematu urlopów w kodeksie pracy, polecam: http://www.gazetaprawna.pl/serwisy/kodeks_pracy,1,urlopy
Wracając jednak do samego odpoczynku, ciekawostką jest, że urlop pojawił się jako czynnik stresogenny w badaniu Holmes?a i Rahe (1967) – i to podwójnie. Pozycja pod nazwą ?wakacje? (czyli urlop) została wyceniona na 13 punktów, natomiast ?zmiana sposobów wypoczynku? (czyli urlop w inny niż dotąd sposób) 19 punktów. Co prawda ich siła jest niewielka w porównaniu choćby do zmiany pracy (39 pkt), ale ? co ciekawe ? większa niż choćby ?drobne wykroczenie przeciw prawu? ? 11 pkt. (za: Aronson, Wilson, Akert ?Psychologia społeczna? )
Ze stresem związana jest pewna rada, dotycząca kończenia urlopu. Stosuję ją osobiście już od kilku lat i muszę przyznać, że sprawdza się wyśmienicie. Chodzi o to, by minimalizować stres związany z powrotem do pracy po urlopie. W tym celu polecam zwrócić uwagę przy planowaniu wakacyjnych wojaży, by do pracy nie wracać w poniedziałek. Takie rzucenie się na głęboką wodę nie dość, że będzie niesympatyczne dla rozleniwionego jeszcze organizmu, to jeszcze może być niebezpieczne dla zdrowia (nadmiar stresu może skutkować problemami z sercem) u mniej odpornych.
Polacy mają różne preferencje co do długości urlopu. Oto zaobserwowane przeze mnie typy wraz z cechami szczególnymi:
- maxi podróżnicy (od 2 tyg. do roku) ? znam kilka przypadków podróży dookoła świata, które zajęły od 5 m-cy do roku. Oczywiście taka długość wypoczynku raczej nie mieści się w ramach ustawowego urlopu, nawet przy odkładaniu go od paru lat. Tak więc niezbędne jest tutaj albo wystąpienie do pracodawcy o zgodę na urlop bezpłatny albo zakończenie kariery w dotychczasowej firmie.
- podróżnicy soft (3 ? 4 tygodnie) ? chcą się wyrwać na inny kontynent (i nie chodzi o all-inclusive w Egipcie). Długość wypoczynku jest z jednej strony popychana przez chęć wykorzystania do maksimum kosztownego biletu lotniczego, a z drugiej strony ograniczana przez dostępną ilość dni urlopu wypoczynkowego. Fajny tekst z Wyborczej o takich przypadkach: http://wyborcza.pl/1,91535,9924972,Ucieczka_na_miesiac.html
- tradycjonaliści (2 tygodnie) ? w większości nad: polskim morzem, polskimi jeziorami, polskimi górami, dalej lokują się Egipt, Tunezja, Turcja.
- weekendowcy ? ci na rok naprzód mają w kalendarzu odhaczone wszelkie długie weekendy i na pamięć znają ilość dni wolnych od pracy, która w okolicy każdej ?czerwonej kartki? wypada. Ulubione miesiące weekendowców to oczywiście maj i listopad. Na dźwięk słów ?Trzech Króli? i ?Boże Ciało? serce bije im radośniej, niezależnie jednak od znaczenia religijnego tych świąt.
A do której grupy Wy należycie?
W tym roku jestem mixem tradycjonalisty i weekendowca. No i wracam do pracy w poniedziałek, już ten następny, o rany, nie mogę się doczekać ;). No ale na szczęście za 1,5 tygodnia potem już długi sierpniowy weekend, w sam raz na 5-dniowy wypad ;). O ile dawniej niekoniecznie byłem przekonany że urlop to dobra sprawa, to z biegiem lat (hihi), nie mam co do tego wątpliwości. Przerwa jest konieczna. I basta.