238. Kilka myśli w czasie nie do pomyślenia

Od pamiętnego czwartkowego poranka 24 lutego 2022 minęło już ponad dwa tygodnie. Czas uległ zakrzywieniu. To było jakby wczoraj… i bardzo dawno temu. Świat w jaki wierzyliśmy, przestał dla nas nagle istnieć. Obudziły się głęboko uśpione strachy i demony. Słowo „wojna”, mimo iż obecne w naszej przestrzeni mentalnej i społecznej, ma potężny wymiar, ciężar traum i strachu, którego doświadczaliśmy w przeszłości. Nawet dzisiaj, dwa tygodnie później, gdy je słyszymy czy wymawiamy, wielu z nas ma ciarki na plecach. Słusznie. To, przez co przechodzi naród Ukraiński jest tragedią, także dlatego, że zostali sami, bo to wszystko nie miało przecież prawa się wydarzyć, jest to fundamentalnie nieludzkie i niesprawiedliwe, bo jak napisał do mnie jeden ze znajomych: bardzo trudno jest być tego świadkiem, a niewyobrażalne – przez to przechodzić.

Paradygmaty z którymi żyliśmy przez dziesięciolecia nagle zniknęły. Świadczy o tym na przykład informacja z 10 marca o tym, że państwo rosyjskie formalnie i oficjalnie pozwala kraść patenty od państw nieprzyjacielskich, których jest aktualnie bardzo dużo (szersze info m. in. tutaj). Nawet Chiny, dla których pojęcie własności intelektualnej jest problematyczne, udawały zawsze, że jest inaczej. A tu proszę. Można? Można. To przykład łagodny, tych drastycznych jest dużo więcej. Zabrakło nam też słów, by opisać to, czego jesteśmy świadkami. Tylu przekleństw w przestrzeni publicznej (telewizja, radio, podcasty), nie słyszałem nigdy. Wojna tak blisko, w tak konwencjonalnym i starym stylu, w XXI wieku nie mieści nam się po prostu w głowie.  

Trudno jest odstawić emocje na bok. Spróbujmy jednak zrobić kilka kroków do tyłu. My – Polacy. Gdy jestem za granicą mam zawsze w głowie model prof. Hofstede, który w od lat 60. XX wieku przez kolejne dziesięciolecia badał różnice pomiędzy narodami. Każdy naród jest wyjątkowy, każdy ma swoją historię. Prawie każdy ma przekonanie o swojej unikalności. Nasz narodowy profil w badaniach Hofstede jest tutaj: https://www.hofstede-insights.com/country/poland/ Mamy jedną wyjątkową cechę, w modelu kultur prof. Hofstede wybijającą się do ekstremum. Jest nią wysoki UAI – uncerntainty avoidance, czyli unikanie niepewności. To jeden z sześciu kluczowych wymiarów, mówiący o tym, jak bardzo obawiamy się tego, co jest wokół nas, a zwłaszcza tego, czego nie znamy. Polska w unikaniu niepewności jest w światowej czołówce. UAI odpowiada nam na pytanie: jak bardzo pozwalamy, aby przyszłość po prostu się działa i wydarzała, a jak bardzo chcemy ją kontrolować, aby uniknąć zagrożenia. Aby znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy wystarczy spojrzeć na naszą historię. Albo teraźniejszość. Wolimy zasady, paragrafy, dużą liczbę znaków na drogach, skomplikowany system podatkowy. Regulacje, których niekoniecznie nawet będziemy przestrzegać, ale które dadzą nam poczucie że panujemy nad rzeczywistością. Ha, ha – gdy myślę teraz o naszym poczuciu kontroli.

W sytuacji zagrożenia będziemy reagować przesadnie. Także przesadnie dobrze, w tym pięknym, pospolitym ruszeniu na pomoc Uchodźcom. Uchodźcom – celowo z wielkiej litery, z szacunku ale też smutku, żalu i złości, emocji w jakich jesteśmy wszyscy, w obliczu tragedii Ukrainy. Także skala przerażenia, które budzi się w nas, jest wielka. To nie tylko puste bankomaty i limity na stajach benzynowych, ale i miliony roztrzęsionych serc i umysłów, w pracy i w domu. Ludzi o których trzeba zadbać. W szczególnej pozycji w firmach są dzisiaj menedżerowie. Sami także często roztrzęsieni, mają wspierać swoich ludzi. Podwójna trudność, jak zadbać o siebie i o innych. Nasza przestrzeń medialna jest pełna wskazówek i sugestii jak to zrobić, zatem pominę ten rozległy wątek tutaj, skupiając się na jednym: menedżer to także człowiek i czasem to on potrzebuje pomocy. To tak jak w przypadku awarii w samolocie: najpierw dorosły, najpierw ratownik powinien nałożyć maskę. Potem inni. Miejmy więc tolerancję dla naszych szefów. Tak, ich rola jest kluczowa i krytyczna. Nie zapominajmy, że są także ludźmi.

W opublikowanym przez nas niedawno raporcie o Trendach w rozwoju ludzi na rok 2022 jednym z 10 wskazanych przez nas zjawisk było zagadnienie różnorodności, z angielska zwane DEI (diversity, equity, inclusion). Wielkimi krokami, za trendami z zachodu, ta różnorodność do nas się zbliżała od lat, już tu w zasadzie była. Pięknie pisze o niej Gosia Borowska w tym artykule. Jest to jeden z najsilniej promowanych nowych tematów rozwojowych, który był potrzebny, zwłaszcza w naszym… że tak to ujmę: mocno jednolitym (do tej pory) społeczeństwie. W wielu korporacjach było to już zagadnienie szeroko znane, o dużej wadze. Tak, wiem, dzisiaj nic nie jest na pewno. Ale na pewno ta różnorodność, już dziś, za chwilę, będzie miała bardzo mocno pod górkę. Bo jak kwestie równościowe pogodzić z naszym stosunkiem do Rosji i Rosjan? Już w tej chwili mnie korci, aby napisać te dwa słowa na „r” małymi literami. Będzie to nie lada wyzwanie w przyszłości. Dla różnorodności i dla nas. Myślę, że nie zmieni to trendu, a nawet go wzmocni, właśnie z uwagi na wspomniane wyzwania.

Już dzisiaj wiele firm i pracujący w nich ludzie mają wyzwanie z tym, jak wobec wojny orientują się ich organizacje. Jak o tym wszystkim mówić, pisać, komunikować? Czy mówić w ogóle… no ale przecież nie da się nie mówić. W międzynarodowych firmach rosyjska agresja bywa nazywana w wewnętrznych komunikatach „a situation”, tak było przynajmniej w pierwszych dniach. Naprawdę – znam dwa takie przypadki z tzw. pierwszej ręki. Z jaką reakcją pracowników spotyka się taki język nie trudno sobie wyobrazić, zwłaszcza tam, gdzie firmy mają swoich partnerów, przedstawicieli na Ukrainie. Trudno przejść nam obok nazywania spraw nie po imieniu. Ale warstwa słowna to tylko wierzchołek góry lodowej. O ile większym wyzwaniem, na poziomie wartości, etyki, zgodności z misją, wizją i wartościami firmowymi (!) są decyzje o kontynuacji współpracy, wymiany handlowej z Rosją, obecnością firm na tamtejszym rynku. Wystarczy wejść na LinkedIn (o innych portalach społecznościowych nie mówiąc) i poczytać, co sądzimy o tej czy innej decyzji danej korporacji. Polecam grafikę, która pokazuje te firmy, które nadal robią biznes w Rosji – i komentarze pod nią. Dla działów PR, CSR, HR, i dla zarządów, obecna sytuacja może być polem minowym, o ile głoszone wartości nie są traktowane na serio. Bardzo łatwo też o błędy, zwłaszcza niezamierzone. Chciałbym napisać: uważajmy z sądami, bo ci, którymi gardzimy wczoraj, jutro jednak niekiedy przekraczają nasze oczekiwania reakcjami, działaniami, pomocą. Jednocześnie, niektórych sytuacji, słów, decyzji nie sposób nam pojąć czy zrozumieć.

Pomagamy. Jako ludzie, naród, organizacje, firmy. Tak trzeba. Zdajemy oddolny egzamin z człowieczeństwa. Jednocześnie pojawia się pytanie: ile jeszcze? Co z systemem który powinien pomagać? To może dopiero początek. A my żyjemy dalej – żyć trzeba. Czy wolno nam się śmiać, cieszyć, gdy obok giną ludzie? Czy mam pracować, gdy może powinienem cały czas pomagać? Czy o pomocy możemy mówić głośno, pisać na portalach społecznościowych? Czy lepiej milczeć, bo pomoc nie potrzebuje rozgłosu? Sami stanęliśmy przed tym dylematem i po chwili zastanowienia postanowiliśmy napisać o naszym programie pomocowym. Jest tak dobry, jak każdy inny, każda pomoc dziś się liczy. Myślę że warto i trzeba pisać o tym, co robią firmy. Mobilizuje to innych do działania, pokazuje dobro. W zalewie zła, to dobro jest potrzebne, dzielmy się nim. To nie czas na skromność. Jeśli można wjechać do innego kraju czołgami i zrzucać bomby, można też napisać, co zrobiło się dobrego (wiem, to słabe porównanie). Ale to tylko jeden z dylematów, niewielki i w porównaniu z tym co wokół nas.

Stary świat legł nam w gruzach i nie wiadomo jaki będzie nowy. Inny geopolitycznie, na pewno. Wszyscy powoli stajemy się ekspertami od geopolityki. Takie czasy. Dzisiaj nie wiadomo co będzie dalej i jak skończy się wojna, kryzys, dramat. Wojna w Ukrainie jest dla każdego z nas, ale też dla naszych organizacji zderzeniem z bezradnością. Jako ludzie, indywidualnie, prędzej, czy później dochodzimy do momentów, które zderzają nas z kruchością naszej egzystencji i poczuciem bezpieczeństwa, tak często fałszywego, ale równie mocno potrzebnego. Najczęściej, im wydarzy się to później, tym lepiej. Tu i teraz mamy do czynienia ze zbiorowym wyrzuceniem nas z torów codzienności, bezpieczeństwa i z postawieniem w obliczu wielkiej bezradności. Widzimy jednak, że nie jest tak, że nic nie da się zrobić. Mogę pomóc, Ty możesz pomóc, firmy pomagają, organizacje pomagają, cały naród pomaga. Mogę napisać post, artykuł, nagrać piosenkę. Zawsze uważałem, że firmy mają ogromną rolę w kształtowaniu dobrej jakości naszego życia, a w tych firmach kluczowi są menedżerowie. Wierzymy w to w całej naszej firmie – House of Skills poprawia jakość zarządzania w naszym kraju, rozwijając menedżerów i organizacje, tak aby osiągali cele i stawali się lepszą wersją siebie i poprzez to, by polepszali jakość pracy. A także życia, bo praca dla wielu stanowi dużą i ważną jego część.

Firmy i biznes mają swoją istotną rolę i mogą być oparciem w tych bardzo trudnych dniach. Oprócz organizowania pomocy jest jedna rzecz, którą możemy robić. Brakuje mi jej w przekazie od naszych przywódców. Gdybym był premierem, prezydentem (aby było jasne: nie chcę, nie umiem, nie nadaję się), to oprócz przekazów i wpływu społeczno-wojskowego miałbym jeszcze jeden apel. Apel do firm, aby robić swoje i działać pełną parą, tam gdzie tylko jest to możliwe. Czekają nas najprawdopodobniej trudne czasy, także gospodarczo. Inflacja, brak surowców, zaburzone łańcuchy dostaw, niepewność, sankcje, by wymienić główne zjawiska z którymi będziemy się mierzyć lub już się mierzymy. Wpłyną one negatywnie na kondycję gospodarki. To, jak silny będzie to wpływ, zależy od tego, czy zamkniemy się jako organizacje (i ludzie) i będziemy starali się przetrwać, czy mimo wszystko będziemy robić swoje. Ma to jeszcze jeden wymiar: praca pełną parą nie stoi w sprzeczności z pomaganiem, co więcej, na wielu poziomach to pomaganie wzmocni. Będzie tak poprzez nadawanie sensu, wzmacnianie bezpieczeństwa ekonomicznego, tworzenie nowych miejsc pracy, także dla Uchodźców. Również, co brutalnie pospolite, poprzez oderwanie się mentalnie od tragedii wojny.

Na koniec tych rozważań, mając świadomość, że sytuacja może zmienić się w każdym kierunku, także na lepsze (w co wciąż część mnie wierzy), jest jeszcze jedno. Walka Ukrainy i Rosji jest dla wielu z nas, wychowanych na filmach, serialach, książkach, czystą walką dobra ze złem, taką, jaką widzimy w produkcjach Dinseya. Jest tak m. in. z uwagi na jednostronny atak, postawę bardzo wielu ludzi (w tym Pana Prezydenta Ukrainy, o czym napisano już bardzo wiele). Nie pozostawia ona wątpliwości po której być stronie. W filmach zło prawie zawsze jest na końcu pokonane. Bohaterom, nie tylko w bajkach, pomaga współdziałanie i trzymanie się razem, wspólnota, społeczność. Zdajemy ten egzamin. Zdawajmy go nadal, bo być może przed nami maraton, nie sprint, jak słyszymy zewsząd. Oby wszystko to, czego my doświadczamy, w naszym kraju, było dla nas kiedyś źródłem siły. I oby ten czas „po” – w odpowiedzi na hasło „stop war”, z pozytywnym jej zakończeniem, przyszedł jak najszybciej.

11 marca, 2022 r.

Udostępnij: